Kurs w poniedziałek: 3,98 zł za franka szwajcarskiego. W zeszłym tygodniu, przed wyrokiem TSUE w sprawie polskich frankowiczów, przekraczał 4 zł i był najwyższy od wiosny 2017 r. Przez ponad dziesięć lat tysiące dłużników hipotecznych w Polsce z niepokojem przyglądały się wszelkim skokom kursu franka i z dużą ulgą przyjmowały okresy jego deprecjacji. Po wyroku TSUE mogą zacząć reagować na jego zmiany już mniej emocjonalnie. Zapewne, gdyby w miarę korzystny dla nich wyrok zapadł kilka miesięcy później, kosztowałoby to ich znacznie więcej nerwów.

Frank ma to do siebie, że inwestorzy kupują go wówczas, gdy w światowej gospodarce źle się dzieje. Impulsy do umocnienia franka zapewniają też główne banki centralne świata. Amerykański Fed luzuje politykę pieniężną podobnie jak Europejski Bank Centralny. A gdy ostatnim razem EBC mocno stymulował gospodarkę, to przekładało się to na osłabienie euro wobec franka. Kurs złotego do szwajcarskiej waluty idzie zaś w ślad za notowaniami euro do franka.

Silny frank szkodzi oczywiście szwajcarskim eksporterom, ale tamtejszy bank centralny ma niewiele narzędzi, by się przeciwstawić aprecjacji narodowej waluty. Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) prowadzi przecież od dawna politykę, która jest ultraluźna nawet jak na swobodne standardy bankowości centralnej ostatnich lat. Jego główna stopa procentowa wynosi minus 0,75 proc. Żaden inny bank centralny na świecie nie ma niższej. W sąsiedniej strefie euro wynosi ona „aż" zero procent.

SNB może interweniować na rynku walutowym, skupując aktywa denominowane w euro czy dolarach, ale te interwencje prowadzą do absurdalnej sytuacji. Rezerwy SNB przez ostatnią dekadę wzrosły 16-krotnie. Pod koniec lipca wynosiły one 778 mld franków (784 mld dol.), czyli były nieco większe od nominalnego PKB Szwajcarii (742 mld dol.). A w nadchodzących miesiącach ta góra kapitału prawdopodobnie jeszcze się powiększy. SNB nie bardzo wie, co z nią robić. Blisko połowę jego rezerw stanowią obligacje rządowe o najwyższych ratingach AAA. Czyli papiery, których spora część posiada ujemne rentowności. SNB dopłaca w ten sposób rządom innych państw za to, że trzyma ich papiery w swoim skarbcu. Frank jest więc irytującą walutą nawet dla Szwajcarów.