Czy pandemia zmusiła firmę do zwolnień?
Wręcz przeciwnie. Rozbudowujemy się, przede wszystkim wzmacniamy dział inżynieryjny B+R, a pandemia nawet pomogła w rekrutacji. Jeszcze w lutym szukaliśmy pracowników produkcyjnych nawet przez firmy pośredniczące. Od kwietnia otrzymujemy 300–400 ofert miesięcznie kandydatów chętnych do pracy. Widzimy, że przemysł redukuje zatrudnienie. Ci ludzie, w tym setki inżynierów, jeszcze nie są widoczni w statystykach, bo są w trakcie okresu wypowiedzenia, ale już aktywnie szukają pracy. Właśnie w czasie spowolnienia ich pozyskujemy.
W lipcu zatrudniliśmy kilkunastu inżynierów, a do końca roku przyjmiemy jeszcze kilkudziesięciu. To dla nas duży nabór, bo zwiększy dział badawczo-rozwojowy o 50 proc., przy obecnym zatrudnieniu w całej firmie rzędu 150 osób.
Jaki ma to sens, skoro firma produkuje dla dotkniętej kryzysem motoryzacji?
Ten kryzys wygląda na wielokrotnie poważniejszy od tego finansowego z 2009 roku. Jeszcze do nas nie dotarł, a jego rozmiar ocenimy najprawdopodobniej jesienią. Przypuszczam, że odbicie nastąpi dopiero w 2021 roku. Zapaść dotknie przede wszystkim motoryzacji osobowej, w mniejszym stopniu transportu autobusowego, dla którego jesteśmy głównym dostawcą akumulatorów litowo-jonowych. Proszę zauważyć, że pomimo kryzysu Komisja Europejska nie zmieniła priorytetów, kładzie nawet jeszcze większy nacisk na redukcję emisji dwutlenku węgla. A to oznacza, że miasta będą w coraz większym stopniu inwestować w elektryczne autobusy. Dla autobusów spalinowych i ciężarówek przygotowywana jest norma Euro VII, której spełnienie będzie bardzo kosztowne. Dlatego na rok 2021 i kolejne lata patrzymy optymistycznie, choć najbliższe kwartały będą trudne, co widzimy po malejącej produkcji.