Niespełna dwa tygodnie temu przedstawił pan czarny scenariusz – jak się wydawało – dla polskiej gospodarki w związku z epidemią koronawirusa. Sugerował on, że wzrost polskiej gospodarki może zwolnić do 1 proc. w skali całego roku, co oznaczałoby, że po drodze zaliczymy techniczną recesję (dwa kwartały zniżki PKB). Jak bardzo rzeczywistość przybliżyła się do tego scenariusza?
To był jeden z wielu możliwych czarnych scenariuszy. Był to scenariusz „zielonej wyspy" w tym sensie, że założyliśmy, iż wstrząs związany z epidemią koronawirusa będzie miał głównie charakter zewnętrzny. Przyjęliśmy, że podmioty gospodarcze w Polsce wierzą w to, że szok jest zewnętrzny i przejściowy. W takiej sytuacji nie miałby on silnego wpływu na decyzje konsumpcyjne gospodarstw domowych i plany inwestycyjne przedsiębiorstw. Dziś wiemy, że to założenie jest nieaktualne. Z drugiej strony, część założeń była nadmiernie pesymistyczna. Braliśmy na przykład pod uwagę zamrożenie handlu z Chinami na dwa kwartały, co obecnie wydaje się mało prawdopodobne. Tam epidemia zdaje się już wygasać. Także we Włoszech, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, odbudowa aktywności gospodarczej nastąpi szybciej niż założyliśmy.