Ich wielkość sprawia, że transakcje krajowe stają się coraz trudniejsze z powodu przepisów dotyczących ochrony konkurencji. Do tego dochodzi bardzo ważny aspekt ludzki. Każdy menedżer z dorobkiem i ugruntowaną pozycją w branży chciałby po prostu dokonać w swojej karierze spektakularnego przejęcia. Dopiero jednak prestiż transakcji połączony z zyskiem daje pełną satysfakcję. A takie przejęcia mogą, w przypadku rynków cechujących się wysokim tempem wzrostu, takich jak Ukraina czy Rumunia, przynieść także znaczny wzrost wartości inwestycji w przyszłości.
Do tej pory dużych zagranicznych transakcji polskich firm o wartości przewyższającej kilkaset milionów złotych było jedynie kilka. To nas przejmują, a nie my przejmujemy. Zapał prezesów firm kontrolowanych przez państwo, które nadal mają, mimo wszystko, największy potencjał akwizycyjny, był do tej pory hamowany przez polityków.
Bardziej im po prostu zależało na załatwieniu kolejnych posad dla swojej świty niż na konsekwentnym wzroście wartości spółek.
Ważny jest także inny powód, dla którego polskie firmy powinny odważniej rozglądać się za obiektami do przejęć. W przyszłości, chcąc zachować znaczącą pozycję gospodarczą w regionie, Polska musi mieć sprawny zespół menedżerów, którzy potrafią efektywnie pracować w każdym kraju. Bez dużych transakcji to niemożliwe.
Skomentuj na blog.rp.pl