Wielki rozrzut zarobków menedżerów

- W pewnych zawodach ludzie zarabiają u nas już tyle samo albo i więcej niż na Zachodzie. Tak jest choćby w szkoleniach, gdzie stawki za godzinę są rzędu 200 – 400 zł. W USA tyle dostają bardzo dobrzy profesorowie - mówi Krzysztof Obłój, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego

Publikacja: 15.09.2008 03:17

Krzysztof Obłój, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego

Krzysztof Obłój, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego

Foto: Fotorzepa, Maciej Kaczanowski Maciej Kaczanowski

[b]Rz: Według danych Hay Group, biorąc pod uwagę siłę nabywczą, polscy menedżerowie zarabiają lepiej niż kadra kierownicza w USA i zachodniej Europie. Czy więc nasi menedżerowie są przepłacani?[/b]

[b]Krzysztof Obłój:[/b] Powiedziałbym, że są to prawa podaży i popytu. Nie mamy aż takiego wyboru bardzo dobrych menedżerów jak rozwinięte kraje świata. Jednocześnie wszystkim zależy na tym, by mieć jak najlepszego menedżera. Mamy tu sprzężenie zwrotne; dla rady nadzorczej, ale i dla spółki wynagrodzenia menedżerów sygnalizują określoną jakość, pewien poziom profesjonalizmu. Tak samo jak w przypadku drogich i tanich aut. Są więc gotowi więcej menedżerowi zapłacić, ale i szybciej go zwolnić, gdy jego praca nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Wyraźnie też widać, że w pewnych zawodach ludzie zarabiają u nas już tyle samo albo i więcej niż na Zachodzie. Tak jest choćby w szkoleniach, gdzie stawki za godzinę są rzędu 200 – 400 zł. W USA tyle dostają bardzo dobrzy profesorowie. To wynik popytu na szkolenia, do czego przyczyniły się pieniądze z UE, w połączeniu z brakiem dobrych wykładowców.

[b]Jednak od początku lat 90. wyrosła nam całkiem spora grupa menedżerów. Niektórzy nawet przyznają, że dziś nie jest już tak łatwo o atrakcyjne kierownicze stanowisko jak kiedyś...[/b]

Rzeczywiście, nie jest łatwo. Tym bardziej że mamy stosunkowo mało naprawdę dużych firm. Gdy tam się traci stanowisko szefa, to rzeczywiście trudno jest potem znaleźć odpowiednią pracę w Polsce.

[b]Ale jest też spora podaż menedżerów z mniejszych firm. Tymczasem dane rynkowe wykazują, że wynagrodzenia kadry kierowniczej stale i to znacząco rosną. Dlaczego?[/b]

To trochę błędne koło. Chcąc zdobyć wysoko opłacane stanowisko menedżera w dużej firmie, trzeba być jej wychowankiem albo mieć udany staż w innej dużej firmie. Populacja ludzi, która może się tym wykazać, jest niewielka, więc na karuzeli w kółko kręcą się te same osoby. Moim zdaniem menedżerowie zarabiają w Polsce tak samo jak inni ludzie, czyli bardzo, bardzo różnie. Mam przegląd tej grupy, przyjmując kandydatów na studia Warsaw Illinois Executive MBA na Uniwersytecie Warszawskim. 40 proc. z nich to najwyższa kadra kierownicza. A rozrzut ich zarobków jest ogromny, od 10 do 40 tys. złotych miesięcznie. Ludzie z Warszawy zarabiają zwykle więcej, ale mają też wyższe koszty życia. Jeśli ktoś się przeniesie np. do Olsztynka, to jego pensja może być o połowę niższa, bez pogorszenia standardu życia.

[b]Jednak menedżerowie z Olsztynka pewnie porównują się do tych z Warszawy...[/b]

Z pewnością. Ale proszę pamiętać, że bardzo myląca jest tu średnia zarobków. Tak naprawdę rozmawiając o wysokości płac, powinniśmy porównywać mediany, czyli środkowe wartości. Bo jeśli do 10 czy 15 menedżerów, którzy zarabiają po 15 – 20 tys zł miesięcznie, dorzucimy kilku z 200 tys. tys. zł miesięcznie, to średnia nam natychmiast rośnie. A w przypadku menedżerów mamy w Polsce bardzo duże zróżnicowanie wynagrodzeń. Bardziej anglosaskie niż typowo europejskie. Podobnie jest zresztą w innych zawodach, gdzie zarobki rynkowej czołówki – najlepszych lekarzy, wykładowców – zrównują się szybko z poziomem wynagrodzeń na Zachodzie.

[ramka][b] [link=http://www.kariera.pl/praca/oferty_pracy/1]Najnowsze oferty pracy[/link][/b][/ramka]

[b]Rz: Według danych Hay Group, biorąc pod uwagę siłę nabywczą, polscy menedżerowie zarabiają lepiej niż kadra kierownicza w USA i zachodniej Europie. Czy więc nasi menedżerowie są przepłacani?[/b]

[b]Krzysztof Obłój:[/b] Powiedziałbym, że są to prawa podaży i popytu. Nie mamy aż takiego wyboru bardzo dobrych menedżerów jak rozwinięte kraje świata. Jednocześnie wszystkim zależy na tym, by mieć jak najlepszego menedżera. Mamy tu sprzężenie zwrotne; dla rady nadzorczej, ale i dla spółki wynagrodzenia menedżerów sygnalizują określoną jakość, pewien poziom profesjonalizmu. Tak samo jak w przypadku drogich i tanich aut. Są więc gotowi więcej menedżerowi zapłacić, ale i szybciej go zwolnić, gdy jego praca nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Wyraźnie też widać, że w pewnych zawodach ludzie zarabiają u nas już tyle samo albo i więcej niż na Zachodzie. Tak jest choćby w szkoleniach, gdzie stawki za godzinę są rzędu 200 – 400 zł. W USA tyle dostają bardzo dobrzy profesorowie. To wynik popytu na szkolenia, do czego przyczyniły się pieniądze z UE, w połączeniu z brakiem dobrych wykładowców.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska