Dużo trudniej było, gdy przy prezydencie Juszczence szefem rządu był Wiktor Janukowycz, podczas pomarańczowej rewolucji jego konkurent w walce o prezydenturę. Przykładem może być sprawa NATO. Wtedy Juszczenko przekonywał, że Ukraina chce wejść do sojuszu, a Janukowycz mówił coś zupełnie przeciwnego. W sprawach zagranicznych stanowisko Kijowa było pewne tylko wówczas, gdy prezydent i premier wspólnie składali podpisy na jednym dokumencie. Albo gdy wypowiadali się, stojąc obok siebie.
Specyfika ukraińskiego systemu władzy polega na tym, że szef państwa ma tam silniejszą pozycję niż np. w Polsce, ale też nie jest samodzielnym decydentem, jak np. w Stanach Zjednoczonych. Zaś premier kieruje rządem, ale z prezydentem musi się liczyć o wiele bardziej niż w typowych republikach parlamentarnych. To efekt kompromisu, tyle że może prowadzić do starć, zwłaszcza jeśli prezydent i premier reprezentują inne opcje polityczne. Lub, jak w przypadku Juszczenki i Julii Tymoszenko, jeśli po prostu się nie lubią.
Nie jest tajemnicą, że dawni liderzy pomarańczowej rewolucji zwalczają się na wszelkie możliwe sposoby. I wcale nie chodzi o spory na temat przyszłości Ukrainy. To walka o władzę, o to, kto w następnej kadencji zostanie prezydentem, a kto premierem – i jakie będzie miał kompetencje.
Trzeba się więc przyzwyczaić do myśli, że podobnie jak z Janukowyczem stanowisko Kijowa będzie pewne tylko wówczas, gdy Juszczenko i Tymoszenko wspólnie złożą podpisy na jednym dokumencie.
A co najmniej jeśli będą wspólnie uczestniczyć w rozmowach i występować na konferencjach prasowych, by w razie czego na bieżąco uzgadniać rozbieżności.