Pod nazwą „romantyczna przygoda globalizmu”, o której pisze Tomasz Wróblewski ([link=http://www.rp.pl/artykul/9157,280848_Wroblewski__Reagan_przewraca_sie_w_grobie.html]„Reagan przewraca się w grobie”[/link], „Rz” 24.03.2009), kryje się apoteoza swobód działania rynku. Swobody te zapewniały bowiem „zbliżenie narodów i kultur”, a „przygoda zbliżania” – skoro autor nazywa ją romantyczną – musiała wynikać z marzeń uczestników rynku, zwłaszcza decydujących o sposobach jego funkcjonowania.
W ostatnich latach wśród uczestników rynku byli potentaci bankowi, pociągający za sznurki giełd finansowych w skali globalnej zgodnie ze swoimi marzeniami kreującymi powódź pustych pieniędzy i papierów wartościowych z fikcyjną wartością. Było pięknie i nastrojowo. Ale, niestety, to już się skończyło – stwierdza autor.
[srodtytul]Angela Merkel jak Róża Luksemburg[/srodtytul]
W operacjach „pudrowania” zwyrodniałych rynków finansowych bierze udział wielu naszych publicystów. Są oni w większości godnymi szacunku autorami, pragnącymi ostrzegać społeczeństwo przed lewicowymi „przegięciami”, które w efekcie mogą zagrażać nam i całemu światu powrotem komunizmu. Do tej grupy należy Tomasz Wróblewski. Nie można jednak nie zauważyć niepokojącej przesady w realizowaniu przez niego takiego zamiaru.
Autor nie zadowala się rozpowszechnionymi w ideologii neoliberalnej twierdzeniami, że każdy interwencjonizm jest fatalny, a urzędnik to raczej szkodnik aniżeli postać pozytywna. W ostrzeganiu przed wszechwładzą państwa i groźbą restytucji komunizmu autor zdobywa się na odwagę podejrzewania przywódców największych mocarstw zachodnich o nosicielstwo – z zamiarem zaszczepiania ludzkości – nadmiernie lewicowych przekonań i zamiarów ich realizacji.