Otóż właśnie słowo „propozycje” najlepiej odzwierciedla charakter przedstawionych rozwiązań, a w szczególności to, iż nie zostały one nawet przedyskutowane na łonie koalicji rządowej.

W planie rządowym znalazł się szereg rozwiązań, które niewątpliwie są potrzebne i które powinny w dłuższym okresie pomóc opóźnić narastanie nierównowagi fiskalnej. Otóż mimo że zaproponowana reguła wydatkowa nie jest doskonała, a niektóre inne rozwiązania przyniosą istotne oszczędności dopiero za kilkadziesiąt lat, to jednak proponowane zmiany stanowią istotny krok naprzód. A raczej powinienem stwierdzić, iż dopiero w przyszłości mogą one się okazać krokiem naprzód, o ile w ogóle zostaną wprowadzone w życie, co wcale nie jest aż tak oczywiste.

Najbardziej zaskakujące jest to, iż choć przedstawiciele rządu mówili o powyższych zmianach już od dłuższego czasu, nie przygotowano choćby projektów ustaw, które umożliwiłyby wprowadzenie zmian w życie. Z kolei bez projektów ustaw determinacja do wprowadzenia rzeczywistych reform może być kwestionowana przez rynki finansowe. Dotychczas polski rząd był w bardzo komfortowej sytuacji i korzystał z poprawy nastrojów rynków wobec Europy Środkowej, czego odzwierciedleniem stały się choćby masowe pielgrzymki zagranicznych inwestorów zabiegających o spotkania z przedstawicielami resortu finansów. Problem polega na tym, że nastroje inwestorów są zmienne, a kredyt zaufania wcale nie jest dany na stałe.

Dlatego lepiej nie zapominać, że wiele gospodarek z południa Europy jest obecnie zmuszonych do podjęcia bolesnego dostosowania fiskalnego. Jeżeli Polska zaniedba proces reform, za kilka kwartałów może się okazać, że nasza wiarygodność została poważnie nadszarpnięta. I choć w sytuacji kryzysowej z pewnością łatwiej byłoby podejmować trudne decyzje, czasami lepiej podjąć je wcześniej, dopóki ma się jeszcze jakikolwiek wybór.

[i]Piotr Kalisz - główny ekonomista banku Citi Handlowy[/i]