– Od razu było wiadomo, że to Dan Akerson zostanie prezesem – mówią jego współpracownicy. Zmiana na stanowisku prezesa GM nastąpiła szybko, bo inwestorzy musieli otrzymać czytelny sygnał, kto będzie prowadził koncern w przyszłości.
61-letni dzisiaj Dan Akerson ma te wszystkie cechy, których oczekują inwestorzy z Wall Street. Doktorat z ekonomii robił w London School of Economics. Poza tym nie zasiedział się w koncernie przez lata, nie jest zdemoralizowany, wywodzi się z telekomunikacji (MCI, Nextel, XO Communications), więc jest fanem innowacji. Przy tym w wieku 61 lat jest nadal dość młody, aby pozostać w firmie na dłużej. To podoba się rynkowi.
Doświadczenie ma imponujące. Siedem lat w Carlyle Group – firmie z centralą w Waszyngtonie zajmującej się restrukturyzacją przedsiębiorstw. Jest też wychowankiem Akademii Wojskowej, co powoduje, że nawet najbardziej konserwatywni inwestorzy mają do niego zaufanie. Tym bardziej że od jego przyjścia do GM kondycja finansowa giganta wyraźnie zaczęła się poprawiać.
O tym, że Akerson będzie przyszłym szefem GM, mówiło się w Detroit już od roku. Ściągnął go jego poprzednik, 68-letni Ed Whitacre, także weteran z rynku telekomunikacyjnego. Byli nierozłączni. Razem zwiedzali fabryki, razem słuchali analiz rynkowych. Mają jeszcze coś wspólnego, żaden z nich nie pracował w firmie produkcyjnej, za to są jak mało kto w Stanach Zjednoczonych wyspecjalizowani w restrukturyzacji, podczas której stawiane są jasne cele i wyznacza się krótki czas do ich osiągnięcia.
Akerson w Carlyle robił właśnie to: zajmował się kupowaniem firm, doprowadzał je do zysków i sprzedawał nowym właścicielom. Zdaniem byłego wiceprzewodniczącego rady nadzorczej GM Boba Lutza Akerson będzie jednak musiał choć liznąć motoryzacji. – To silny przywódca z jasno określonymi poglądami, ale będzie musiał nieco zmodyfikować swoje zdanie, najlepiej jeśli posłucha ludzi, którzy brali udział w transformacji GM. Jeśli potrafi to zrobić, a myślę, że tak, będzie wspaniałym szefem GM – mówi dzisiaj Lutz, który na emeryturę przeniósł się do Szwajcarii.