Zresztą na szczęście, bo gdyby do pierwotnych uzgodnień doszło, byłoby to bardzo kontrowersyjne porozumienie. Nie sposób byłoby to obronić ani biznesowo, ani politycznie. Wiązanie się na tak długo z Gazpromem może bowiem stwarzać spore ryzyko związane z alternatywnymi projektami poszukiwania źródeł energii; chodzi tu o budowę i ewentualnie dalszą rozbudowę terminalu LNG czy – choć nadal na 100 proc. niezbadane, ale perspektywiczne – wykorzystanie gazu z łupków.
Projekt międzyrządowej umowy uzgodniony w styczniu zakładał nie tylko zwiększenie dostaw w stosunku do obecnie obowiązującej umowy, ale także ich wydłużenie do 2037 roku. Data ta będzie inna – zapewne 2022 rok. Ci, którzy upierali przy tak długim terminie, zapewne obawiają się najbardziej, że po uruchomieniu gazociągu północnego Rosja może odciąć dostawy jamałem biegnącym przez Polskę. Czy rzeczywiście aż tak wysokie jest to ryzyko?
[wyimek]Więcej informacji w naszym branżowym serwisie o energetyce [link=http://www.energianews.pl" target="_blank"][b]energianews.pl[/b][/link][/wyimek]
Zbawieniem dla rządu, a zwłaszcza dla architekta owej umowy z Gazpromem – wicepremiera Waldemara Pawlaka – okazało się włączenie się do rozmów szefa dyrekcji generalnej Komisji Europejskiej ds. energii Philipa Lowe. Po raz pierwszy udział organów Unii Europejskiej w spornych relacjach energetycznych pomiędzy Polską a Rosją tak bardzo nam pomógł. Oby to był dobry prognostyk przy kolejnych konfliktach surowcowo-energetycznych.