Dyskusja nad odwołaniem wicepremiera Jacka Sasina przebiegła według znanego schematu, który od kilku lat jest obecny w polskiej polityce. Zamiast dyskutować o politycznej odpowiedzialności Jacka Sasina usłyszeliśmy znaną melodię. Rządzący zdają się przekonywać obywateli, że w trakcie poprzedniego kryzysu, który wydarzył się za rządów PO, było znacznie gorzej, mimo że jego skala była znacznie mniejsza. Parafrazując znany refren możemy stwierdzić, że rządzący chcą powiedzieć: nasz kryzys jest lepszy niż wasz, gdyż skala obecnego kryzysu oraz podjęte rząd działania w sferze medycznej i gospodarczej przekraczają wszystko, co kiedykolwiek i gdziekolwiek się wydarzyło. To jest kryzys na miarę i oczekiwania dobrej zmiany.
Ten schemat dyskusji ma pozwolić rządzącym osiągnąć dwa ważne cele. Pierwszym jest utrwalenie przekonania, że realizowana od kilku lat polityka gospodarcza, z jej mierzejami, CPK, repolonizacją zapewniła Polsce niespotykany wcześniej okres gospodarczego rozkwitu. Drugim jest stworzenie swego rodzaju alibi na wypadek kryzysu. Rządzący zdają się przekonywać obywateli, że jeżeli Polska wejdzie w ostrą recesją, to nie będzie to wina rządzących, tylko obiektywnych okoliczności, całkowicie niezależnych od obecnej władzy, która nota bene najdzielniej na świecie radzi sobie z przeciwnościami losu.
Zastanówmy się jednak jak ten obraz ma się do rzeczywistości. Propagowany od lat obraz Polski przeżywającej od 2015 roku niebywały rozkwit gospodarczy nie do końca jest prawdziwy. Po pierwsze, tempo wzrostu PKB Polski w latach 2016–2019, jakkolwiek relatywnie wysokie (średnio około 4,4 proc. rocznie), tylko nieznacznie było wyższe niż wieloletnia średnia od początku transformacji do roku 2015 (średnio 4,1 proc. rocznie).
Tempo wzrostu PKB od przejęcia władzy przez PiS wcale nie było najwyższe po roku 1990 – znacznie wyższe przeciętne tempo wzrostu PKB (6,4 proc.) osiągnięto w latach 1994–1997 za rządów SLD/PSL. Po drugie, oznaki spowolnienia w polskiej gospodarce pojawiły się zanim wybuchła pandemia koronawirusa. W kolejnych kwartałach 2019 roku tempo wzrostu PKB spadało i w pierwszym kwartale tego roku byłoby niewiele wyższe, nawet gdyby się koronawirus nie pojawił. Według większości prognoz ta spadkowa tendencja utrzymywałaby się w kolejnych kwartałach 2020 roku. Koronawirus daje rządowi swego rodzaju alibi – pozwala zrzucić odpowiedzialność za nadchodzący kryzys na czynniki niezależne.
Ważnym elementem argumentacji o wyższej skuteczności walki z obecnym kryzysem był argument zaczerpnięty z giełdy. Uzbrojony w wykresy Jacek Sasin wykazywał, że w trakcie poprzedniego kryzysu spadek kursów na warszawskiej giełdzie był głębszy niż obecnie, a przedkryzysowy poziom notowań nie został nigdy osiągnięty. Nie ulega wątpliwości, że są to stwierdzenia prawdziwe. Wicepremier zapomniał jednak dodać, że przez ostatnie ponad cztery lata rządy sprawował PiS i na te rządy spada znaczna część odpowiedzialności za ten stan rzeczy.