Reformy w polsce za łagodne

Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową

Publikacja: 05.04.2011 03:22

Warto przypomnieć dwie ważne przesłanki reformowania. Pierwsza – od reform nie można uciec. Dziś reformowanie gospodarek jest bezwzględnie konieczne. Wymaga tego nie tylko przyspieszona globalizacja, pojawianie się nowych zjawisk i procesów, ale też odpowiedzialność za losy przyszłych pokoleń. Druga przesłanka mówi, że choć każda reforma wymaga kosztów i wyrzeczeń, to efekty skutecznych zmian wynagrodzą je w dwójnasób.

Opublikowany niedawno artykuł premiera podsumowujący działalność rządu skłonił mnie do powrotu do – wydawało mi się już zakończonego – sporu o strategię reformowania gospodarki i państwa. Upraszczając, można go sprowadzić do pytania: czy reformować małymi krokami czy radykalnie. Big-bang, zwany też kuracją szokową, czy stopniowe, etapowe reformy.

Jestem zwolennikiem tezy o większej skuteczności reform radykalnych. Mniejsza skuteczność metody małych kroków wynika z faktu, że ich efekty zwykle rozmywają się w czasie. Jednorazowe zdecydowane działanie wydaje się skuteczniejsze. Potwierdzeniem tej tezy były efekty początków transformacji w Polsce. Dzięki nim przy znacznie gorszej niż w innych krajach sytuacji wyjściowej udało się przejść najłagodniejszą i najkrócej trwającą w regionie recesję.

Jednym z warunków powodzenia radykalnych reform jest uzyskanie przez rządzących poparcia społecznego. Ostatnie lata przynoszą spektakularne przykłady poparcia dla niepopularnych reform, choćby w Estonii czy Wielkiej Brytanii. W Grecji reformie wydatków publicznych towarzyszy silny sprzeciw społeczny, co jednak jej nie hamuje.

Sytuacja Polski jest odmienna. Radykalizm reform jest ograniczany zarówno nieszczęsnym syndromem zielonej wyspy, jak i trudno zrozumiałą obawą rządzących przed doprowadzeniem do wyrzeczeń jakiejkolwiek grupy społecznej. Trwa nieustanne poszukiwanie "mniejszego zła". Wystarczy wspomnieć podniesienie VAT czy zmarginalizowanie OFE, czemu nie towarzyszą głębsze działania systemowe.

Bulwersującą nowością jest stawianie do kąta ekspertów i przedstawianie ich nieomal jako szkodników. Debata, w której monopol na rację ma strona rządowa, źle wróży reformom. Umiejętne korzystanie z wiedzy eksperckiej legło u podstaw sukcesów wielu gospodarek.

Warto przypomnieć dwie ważne przesłanki reformowania. Pierwsza – od reform nie można uciec. Dziś reformowanie gospodarek jest bezwzględnie konieczne. Wymaga tego nie tylko przyspieszona globalizacja, pojawianie się nowych zjawisk i procesów, ale też odpowiedzialność za losy przyszłych pokoleń. Druga przesłanka mówi, że choć każda reforma wymaga kosztów i wyrzeczeń, to efekty skutecznych zmian wynagrodzą je w dwójnasób.

Opublikowany niedawno artykuł premiera podsumowujący działalność rządu skłonił mnie do powrotu do – wydawało mi się już zakończonego – sporu o strategię reformowania gospodarki i państwa. Upraszczając, można go sprowadzić do pytania: czy reformować małymi krokami czy radykalnie. Big-bang, zwany też kuracją szokową, czy stopniowe, etapowe reformy.

Opinie Ekonomiczne
Dan Jørgensen: Koniec z energetycznym szantażem Rosji
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Jak zostać prezydentem
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Koniec bajek. Dług zaczyna nam ciążyć
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Bunkrów nie ma, ale też jest...
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Sławomir Mentzen i Adrian Zandberg. Gospodarczy iluzjoniści