Po wyborach może dojść do personalnej rewolucji w urzędach

Kończą się kadencje szefów ważnych państwowych instytucji odpowiedzialnych za gospodarkę. Zmiana rządu po wyborach parlamentarnych może przynieść kadrowe trzęsienie ziemi. Wiele z tych instytucji ma do dyspozycji ogromne fundusze

Publikacja: 27.09.2011 14:00

Po wyborach może dojść do personalnej rewolucji w urzędach

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Gdyby zbliżające się wybory przyniosły znaczące przetasowania na scenie politycznej, przez liczne państwowe instytucje zajmujące się gospodarką może przejść personalne tsunami. Już minęła kadencja szefów niektórych urzędów, a prezesów innych można łatwo odwołać. – Instytucje gospodarcze powinny być całkowicie wyłączone z polityki – zastrzega prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski. Ale mało kto wierzy, że może obejść się bez zmian.

Jednym z najbardziej gorących stanowisk jest teraz stanowisko szefa Komisji Nadzoru Finansowego. Kadencja Stanisława Kluzy upływa z końcem września. Wszystko jednak wskazuje na to, że nowy szef zostanie wybrany dopiero po wyborach. Czy w KNF dojdzie do rewolucji? – Nie wyobrażam sobie politycznej nominacji. Tu kluczem musi być przygotowanie merytoryczne. Sektor bankowy musi mieć poczucie stabilności – podkreśla główny ekonomista Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.

1260 etatów ma w centrali i w terenie Agencja Rynku Rolnego

Kadencję zakończyła także prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Anna Streżyńska, jeden z lepiej ocenianych szefów urzędów centralnych. To stanowisko obsadza większość parlamentarna: prezesa powołuje i odwołuje Sejm za zgodą Senatu, na wniosek premiera. Kadencja trwa pięć lat, a po jej upływie dotychczasowy prezes pełni funkcję do czasu wyłonienia następcy. Jak dotąd szef rządu nic nie wspominał o nowym kandydacie. Z uwagi na koniec kadencji parlamentu nowy prezes UKE zostanie zatwierdzony już po wyborach.

Teoretycznie o swoje stanowisko mógłby być spokojny prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE) Marek Woszczyk. Na stanowisku jest dopiero czwarty miesiąc, od czerwca br. (od grudnia 2010 r. był pełniącym obowiązki prezesa). Wcześniej, od 2007 roku, zajmował fotel wiceprezesa. Ale choć kadencja szefa URE trwa pięć lat, można ją łatwo skrócić. Prezesa powołuje i odwołuje premier na wniosek ministra gospodarki. Najnowsze unijne dyrektywy mówią wprawdzie o konieczności zapewnienia niezależności tej instytucji, ale Polska jeszcze ich nie przyjęła.

Kadencyjność nie obejmuje natomiast prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Od czerwca 2008 roku tej instytucji szefuje Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, która jest już szóstym prezesem w dwudziestoletniej historii UOKiK. Urząd zatrudnia przeszło 450 osób, jego roczny budżet wynosi 50 mln zł.

Zmiany personalne niewątpliwie czekałyby Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości - stanowisko prezesa obsadza tam minister gospodarki. To strategiczna instytucja, zważywszy, że przechodzi przez nią blisko 8 proc. trafiających do Polski unijnych pieniędzy. Roczny budżet PARP to 5,8 mld zł. Z tego 43 mln zł agencja przeznacza na koszty związane z jej funkcjonowaniem. Obecna prezes PARP Bożena Lublińska-Kasprzak jest na tym stanowisku już trzeci rok.

W innej instytucji - Agencji Rozwoju Przemysłu, która zajmuje się restrukturyzacją gospodarki i także udzielaniem pomocy publicznej, wybór prezesa zależy od woli ministra skarbu.

Od lutego 2008 roku szefem ARP jest Wojciech Dąbrowski. Tu jednak szybka zmiana wydaje się mało prawdopodobna. Prezes jest bowiem organem administracji państwowej, realizującym ustawę kompensacyjną, tj. nadzoruje podział majątku zlikwidowanych stoczni szczecińskiej oraz gdyńskiej pomiędzy wierzycieli. - Nie sądzę, by przed zakończeniem tego procesu ktokolwiek chciał wchodzić w jego buty - twierdzi pracownik ARP. Łakomym kawałkiem w powyborczych rozgrywkach mogą być instytucje związane z rolnictwem. Jedna tylko Agencja Rynku Rolnego zatrudnia w centrali i szesnastu oddziałach terenowych 1260 osób. Nic dziwnego: to instytucja administrująca polityką rolną i funkcjonuje jako agencja płatnicza, w ubiegłym roku miała do wydania prawie 1,4 mld zł. Prezesa powołuje premier na wniosek ministra rolnictwa. Obecny szef ARR - Władysław Łukasik - sprawuje swoje stanowisko od trzech lat.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: a.wozniak@rp.pl

Polityczne Łupy

Szkodliwe zmiany na górze i dole

W przypadku zmiany na stanowisku premiera personalnych zawirowań można się spodziewać nie tylko w centralnych urzędach, ale także w instytucjach podległych ministrom gospodarki i skarbu. Doskonałym przykładem takiej zależności mogą być specjalne strefy ekonomiczne. O tym, jak narażone na decyzje polityków są stanowiska ich prezesów, świadczą zmiany we władzach Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Mimo bardzo dobrych rezultatów działalności (duży napływ inwestycji, rekordowa liczba nowych miejsc pracy) poprzedni prezes Mirosław Greber nie został powołany na kolejną kadencję. Zamiast niego szef resortu gospodarki wicepremier Waldemar Pawlak zdecydował o wprowadzeniu do zarządu dwóch nieznanych szerzej osób, za to jednoznacznie kojarzonych z lokalnym środowiskiem PSL.

Decyzja odebrana została jednoznacznie negatywnie zarówno przez pracowników strefy, jak i przez działających tam inwestorów oraz lokalne samorządy, na których terenie strefa funkcjonuje. Negatywnym efektem wyborów mogą być nie tylko zmiany na kierowniczych szczeblach instytucji ważnych dla gospodarki, ale także na stanowiskach znacznie niższych, za to bardzo ważnych dla sprawności i skuteczności ich działania. W rezultacie funkcjonowanie wielu urzędów i agencji może zostać spowolnione, a nawet na pewien czas sparaliżowane.

Opinia

Andrzej  Sadowski, Centrum im. Adama Smitha

Zmiany po wyborach parlamentarnych na pewno będą. Ale pamiętajmy, że ważnych problemów gospodarczych nie rozwiązuje się, dokonując roszad personalnych, tylko zmian na korzyść ludzi i przedsiębiorców. Jeśli tego nie będzie, to, owszem, okaże się, że można także rządzić za pomocą pustej propagandy. Ale na pewno nie na dłuższą metę. Wybory to także szansa. Jeżeli będzie nowe rozdanie na najwyższych szczeblach, to nowi decydenci mogą chcieć udowodnić, że są skuteczniejsi od poprzedników.

Gdyby zbliżające się wybory przyniosły znaczące przetasowania na scenie politycznej, przez liczne państwowe instytucje zajmujące się gospodarką może przejść personalne tsunami. Już minęła kadencja szefów niektórych urzędów, a prezesów innych można łatwo odwołać. – Instytucje gospodarcze powinny być całkowicie wyłączone z polityki – zastrzega prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski. Ale mało kto wierzy, że może obejść się bez zmian.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację