Kiedy patrzy pani na „krajobraz po rewolucji" w krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu, jak widzi pani gospodarczą przyszłość tego regionu ?
Wszędzie gdzie dochodzi do politycznej transformacji konsekwencją jest spowolnienie gospodarcze. Takie przemiany trzeba więc postrzegać jako inwestycje w przyszłość i dokładnie posłuchać czego domagali się ludzie na ulicach. W krajach MENA chodziło o większe możliwości dla młodych ludzi i sprawiedliwość społeczną. Z takimi wyzwaniami nie można się uporać z dnia na dzień, ale w nowym ustroju są znaczne większe możliwości ich spełnienia.
To oczywiste, że gospodarka w niektórych z tych krajów ucierpiała. Niektórzy z turystów nie wrócili, najprawdopodobniej utracona została część eksportu - podczas strajków i demonstracji wiele osób nie pracowało. Nie pomaga też obecna kryzysowa sytuacja w Europie. Naszym zdaniem jednak sytuacja będzie się stabilizować; w niektórych krajach, na przykład w Maroku czy Tunezji już tak się dzieje.
Rozumiem,że nie ma pani szczególnych obaw o to jak sobie poradzi np. Libia ?
To prawda, ten kraj ma znaczące środki. Ale fakt, że jakiś kraj ma pieniądze wcale nie oznacza, że są one przeznaczane na rozwój gospodarki. Chodzi o to, by zarządzać nimi w sposób przejrzysty i by korzystało z nich całe społeczeństwo, a nie wąska grupa uprzywilejowanych.