Przy okazji dyskusji dotyczącej wieku emerytalnego premier Donald Tusk zabrał głos w sprawie kluczowych dla systemu emerytalnego instytucji – otwartych funduszy emerytalnych. Z wypowiedzi premiera wynika, że byłby skłonny doprowadzić do ich likwidacji, co zresztą wydaje się logiczną konsekwencją procesu, który został zapoczątkowany w ubiegłym roku i polegał na zmniejszeniu części składki emerytalnej wpłacanej do funduszy.
O ile zatem sama propozycja likwidacji OFE nie powinna być zaskoczeniem, o tyle bez wątpienia może nim być ideowa metamorfoza Donalda Tuska, który z zagorzałego liberała, zwolennika rynkowych mechanizmów regulacji procesów ekonomicznych stał się osobą podejrzliwą w stosunku do instytucji rynkowych. Działania z ubiegłego roku mogły być traktowane jako mające na celu krótkookresową poprawę sytuacji fiskalnej państwa, podejmowane niejako pod przymusem destabilizacji sektora finansów publicznych, a sam premier miał do nich stosunek krytyczny.
Polski rynek kapitałowy osiągnął względną dojrzałość na początku wieku po powstaniu OFE i w znacznej mierze dzięki nim
Dziś premier pokazuje nowe oblicze – oblicze osoby mającej ograniczone zaufanie do rynku. Istotna przy tym jest radykalność tej metamorfozy. W każdym podręczniku ekonomii można przeczytać o istotnym problemie gospodarki rynkowej, jakim jest niesprawność rynków. Z tymi niesprawnościami można sobie radzić w dwojaki sposób: próbując usprawnić mechanizm rynkowy lub go wyeliminować.
Dwa zastrzeżenia
Premier Tusk zdaje się skłaniać ku temu drugiemu rozwiązaniu, gdyż nie mówi przecież o ograniczaniu nieprawidłowości mechanizmu funkcjonowania funduszy emerytalnych, ale o ich likwidacji. Podejście zarówno premiera, a także publicystów i ekonomistów popierających ideę likwidacji OFE, można nazwać statycznym podejściem bilansowym, czyli podejściem księgowego. Ten błędny moim zdaniem sposób rozumienia procesów ekonomicznych skłania do sformułowania dwu grup uwag krytycznych.