Marcin Korolec: nie jesteśmy czarną owcą UE

Unia zaproponowała wizję bez realnych rozwiązań – mówi minister środowiska Marcin Korolec

Publikacja: 14.03.2012 03:14

Marcin Korolec

Marcin Korolec

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Rz: Czy jesteśmy czarną owcą Unii Europejskiej, która tylko broni swojego czarnego złota, czyli węgla, nie oglądając się na innych?

Marcin Korolec: Tezy stawiane w Brukseli dotyczące redukcji emisji dwutlenku węgla po 2020 r. są ważne dla dyskusji o przyszłej polityce klimatycznej, ale w naszej ocenie jak na razie zbyt daleko idące. Nie mogliśmy się godzić na zapisy mapy drogowej 2050, która bez znajomości sprawdzonych technologii zakłada do 2050 r. m.in. całkowitą rezygnację z energetyki węglowej i innych paliw kopalnych, i wprowa- dzenie transportu w 70 proc. napędzanego elektrycznie. Perspektywa całkowitego przejścia na energię odnawialną i w konsekwencji uniezależnienia się Europy od importu paliw kopalnych jest kusząca. To wspaniała wizja cywilizacyjna, ale my nie możemy tylko przytakiwać, lecz musimy szukać realnych rozwiązań. Wysiłek redukcyjny muszą podjąć wszystkie kraje świata. Podczas polskiej prezydencji na szczycie klimatycznym w Durbanie, na którym razem z komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard przewodniczyłem delegacji Unii, ustaliliśmy, że negocjacje w tej sprawie zakończą się do 2015 r. Nie widzę powodu, dla którego UE, która emituje jedynie 11 proc. światowego CO2, a w której do 2020 r. będzie obowiązywał pakiet klimatyczny, już teraz ma podejmować decyzję, jak redukować emisje po 2020 r., skoro nadal nie znamy wyniku negocjacji globalnych. Dalsza redukcja w Unii niepoparta ograniczeniem globalnej emisji spowoduje tylko delokalizację przemysłu poza Unię – geograficzne przesunięcie emisji, a nie redukcję.

Ale Bruksela znowu mówi, że to Polska blokuje to, co ustaliło 26 innych państw.

Przecież my nic nie zablokowaliśmy. My jako Rada Środowiska po prostu nie osiągnęliśmy pełnego porozumienia co do wspólnej, długoterminowej wizji unijnej polityki klimatycznej. A Komisja Europejska to upraszcza: to, co przyjęto, to były tylko konkluzje duńskiej prezydencji, a nie 26 krajów UE. Więc to nie jest Polska kontra reszta państw UE, czego najlepszym dowodem jest postawa czeskiego ministra, który także powiedział w Brukseli, że konkluzje nie są jednoznaczne i trzeba nad tym tematem popracować. Polska już raz w czerwcu 2011 r. nie wyraziła poparcia dla zapisów mapy drogowej 2050 i powtórzenie naszego stanowiska było spowodowane również tym, że od tamtego czasu dyskusja stała w miejscu. W UE każde z państw członkowskich ma swoją wrażliwość. Wielka Brytania zwraca dużą uwagę na kwestie regulacji rynków finansowych, a Francja na tematy związane z energetyką nuklearną. Akurat w przypadku Polski jednym z wrażliwych dla nas obszarów jest polityka klimatyczna.

I co teraz?

Nic. Nie sądzę, by Komisja podjęła inicjatywę legislacyjną w sprawie dalszej redukcji emisji. Ale duńska prezydencja może chcieć przywołać część zapisów z mapy drogowej 2050 na spotkaniu Rady Energii w czerwcu. Raczej nie spodziewałbym się tego na agendzie Rady Europejskiej, ale tu decyduje przewodniczący Herman Van Rompuy.

Ale jak będzie inicjatywa legislacyjna, potrzebna nam będzie mniejszość blokująca.

W Brukseli nie byliśmy sami, nasze zdanie w dużym stopniu podzielają kraje regionu. Ale są też inne kraje, które mogą reagować. Hiszpania i Portugalia np. niedawno z powodów budżetowych ograniczyły subsydia dla źródeł odnawialnych. Dyskusja na ten temat trwa nawet w Wielkiej Brytanii. Pytanie również, gdzie kraje takie jak Grecja znajdą na to pieniądze. Może jesteśmy zbyt racjonalni i odpowiedzialni, ale na razie Polsce ciągle udaje się utrzymywać dobry wzrost PKB.

Kiedy będzie wiadomo, jakie będą koszty redukcji emisji CO2 w Unii Europejskiej?

Też czekamy na takie wyliczenia Komisji z podziałem na kraje i sektory gospodarki. W 2011 r. prosili o to unijni ministrowie finansów. Dotychczas otrzymaliśmy dane częściowe, robocze. Pamiętajmy, że Polska jest w innej sytuacji niż np. kraje skandynawskie. Jesteśmy państwem ze znaczącym sektorem przemysłowym i krajem granicznym UE. Delokalizacja przemysłu jest dla nas szczególnie niebezpieczna. Jednocześnie jako jedyni w Unii mamy tak wysoki udział węgla w produkcji energii. Ale nie jesteśmy największym europejskim trucicielem. Są kraje w UE, które mają znacząco wyższą emisję niż my w przeliczeniu na mieszkańca. Dlatego przedstawianie nas jako klimatyczną czarną owcę Unii nie jest sprawiedliwe.

CV

Marcin Korolec

urodził się w 1968 r. w Warszawie. Ukończył studia w Ecole Nationale d'Administration w Paryżu i Uniwersytet Warszawski (historia oraz prawo i administracja). Był radcą ministra w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, potem był wspólnikiem Euroidea. W 2005 r. został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki, a w 2011 r. ministrem środowiska.

Rz: Czy jesteśmy czarną owcą Unii Europejskiej, która tylko broni swojego czarnego złota, czyli węgla, nie oglądając się na innych?

Marcin Korolec: Tezy stawiane w Brukseli dotyczące redukcji emisji dwutlenku węgla po 2020 r. są ważne dla dyskusji o przyszłej polityce klimatycznej, ale w naszej ocenie jak na razie zbyt daleko idące. Nie mogliśmy się godzić na zapisy mapy drogowej 2050, która bez znajomości sprawdzonych technologii zakłada do 2050 r. m.in. całkowitą rezygnację z energetyki węglowej i innych paliw kopalnych, i wprowa- dzenie transportu w 70 proc. napędzanego elektrycznie. Perspektywa całkowitego przejścia na energię odnawialną i w konsekwencji uniezależnienia się Europy od importu paliw kopalnych jest kusząca. To wspaniała wizja cywilizacyjna, ale my nie możemy tylko przytakiwać, lecz musimy szukać realnych rozwiązań. Wysiłek redukcyjny muszą podjąć wszystkie kraje świata. Podczas polskiej prezydencji na szczycie klimatycznym w Durbanie, na którym razem z komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard przewodniczyłem delegacji Unii, ustaliliśmy, że negocjacje w tej sprawie zakończą się do 2015 r. Nie widzę powodu, dla którego UE, która emituje jedynie 11 proc. światowego CO2, a w której do 2020 r. będzie obowiązywał pakiet klimatyczny, już teraz ma podejmować decyzję, jak redukować emisje po 2020 r., skoro nadal nie znamy wyniku negocjacji globalnych. Dalsza redukcja w Unii niepoparta ograniczeniem globalnej emisji spowoduje tylko delokalizację przemysłu poza Unię – geograficzne przesunięcie emisji, a nie redukcję.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację