Bałagan w polskiej służbie zdrowia

Publikacja: 20.04.2012 01:48

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

No i mamy kolejny dowód bałaganu w służbie zdrowia, kolejny medialny skandal, kolejnych oburzonych pacjentów, kolejnego wzywanego do raportu ministra, kolejne podejmowane pod presją mediów decyzje, kolejne krokodyle łzy wylewane przez oburzonych polityków, kolejną polityczną burzę wywołaną sytuacją w polskich szpitalach.

Służba zdrowia od dawna jest koszmarem polskiej polityki. Od lat działa to w ten sam sposób. Kiedy tylko pod Kancelarią Premiera pojawiają się protestujące pielęgniarki, buntują się lekarze, strajkują zadłużone szpitale albo gwałtownie oburzają się pacjenci i media, odpowiedzią stają się jak najszybciej podejmowane, doraźne decyzje. Zazwyczaj oznaczające zamiatanie śmieci pod dywan – lekarzom dorzuca się coś do pensji, szpitalom pokrywa się długi, Narodowy Fundusz Zdrowia wysupłuje skądś pieniądze na dodatkowy import leków.

Nie ma zresztą co się dziwić – wszyscy pamiętają falę niechęci, która zmiotła zaufanie dla rządu Jerzego Buzka wówczas, gdy w odpowiedzi na protesty próbował on bronić wprowadzonej przez siebie reformy. I nikt nie ma ochoty, aby ten gigantyczny polityczny błąd powtarzać.

Problem leży jednak w tym, że jest to droga donikąd.

Po pierwsze, polska publiczna służba zdrowia jest dziś praktycznie workiem bez dna. Z kilku powodów.

I dlatego, że jesteśmy stosunkowo ubogim krajem, którego nie stać na wydawanie na ochronę zdrowia tyle, ile by było trzeba, gdyby np. starać się zapewnić polskim pacjentom standardy leczenia porównywalne z amerykańskimi (przeciętne wydatki na ochronę zdrowia mieszkańca USA są kilka razy wyższe niż w Polsce – aby wydawać tyle samo, musielibyśmy przeznaczyć na ochronę zdrowia 40 proc. PKB!).

I dlatego, że pieniądze są częściowo marnotrawione, bo od 20 lat ani nie udało się wypracować spójnego, logicznego systemu finansowania publicznej służby zdrowia, ani mechanizmów wymuszających efektywność wydawania pieniędzy.

Po drugie, polska publiczna służba zdrowia jest w sensie finansowym niesterowalna.

Nie istnieją sprawne mechanizmy kontroli kosztów (a różne grupy interesów, całkiem dobrze prosperujące w takich warunkach, starannie pilnują, aby przypadkiem takie mechanizmy się nie pojawiły). Nie istnieje sprawny aparat urzędniczy, który zajmowałby się rozsądnym pilnowaniem wydawania pieniędzy (bez takiego aparatu publiczna służba zdrowia nigdzie na świecie nie jest w stanie funkcjonować). Nie istnieje właściciel, który miałby determinację i narzędzia potrzebne do uporządkowania systemu (nie jest nim ani minister, ani NFZ, ani samorządy).

No i po trzecie, finanse polskiej publicznej służby zdrowia są dziś tykającą bombą.

W ciągu minionych 20 lat, wielokrotnie ustępując przed oporem ze strony grup niezainteresowanych prawdziwymi zmianami w służbie zdrowia, rządzący nie tylko skapitulowali w kwestii reform wymuszających racjonalizację wydatków. Pogodzili się też z odsunięciem problemów w czasie, pod groźbą strajków kierując zdecydowaną większość środków idących do publicznej służby zdrowia na płace i inne wydatki konsumpcyjne.

A to oznacza, że w służbie zdrowia narasta w niezauważalny sposób gigantyczny finansowy problem związany z niedostatecznymi inwestycjami. Inwestycje przez jakiś czas można odsuwać w czasie. Jeśli jednak nie ma na nie odpowiednich środków, a w którymś momencie stają się nieuniknione, efektem staje się wielki wzrost zadłużenia.

Względna finansowa cisza w służbie zdrowia, przerywana tylko czasem medialnymi fajerwerkami, to złudzenie. Jeśli tej bomby wreszcie się nie rozbroi zdecydowanymi reformami, kiedyś wybuchnie.

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

No i mamy kolejny dowód bałaganu w służbie zdrowia, kolejny medialny skandal, kolejnych oburzonych pacjentów, kolejnego wzywanego do raportu ministra, kolejne podejmowane pod presją mediów decyzje, kolejne krokodyle łzy wylewane przez oburzonych polityków, kolejną polityczną burzę wywołaną sytuacją w polskich szpitalach.

Służba zdrowia od dawna jest koszmarem polskiej polityki. Od lat działa to w ten sam sposób. Kiedy tylko pod Kancelarią Premiera pojawiają się protestujące pielęgniarki, buntują się lekarze, strajkują zadłużone szpitale albo gwałtownie oburzają się pacjenci i media, odpowiedzią stają się jak najszybciej podejmowane, doraźne decyzje. Zazwyczaj oznaczające zamiatanie śmieci pod dywan – lekarzom dorzuca się coś do pensji, szpitalom pokrywa się długi, Narodowy Fundusz Zdrowia wysupłuje skądś pieniądze na dodatkowy import leków.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację