Problem z prognozami, zwłaszcza w obecnie niezwykle niestabilnych czasach, jest jednak taki, że równie dobrze za chwilę można je obniżyć. Na rynku są przecież i tacy ekonomiści, którzy uważają, że w czeka nas w drugiej połowie roku prawdziwa recesja. Bez względu na to, czy prognozy są podnoszone czy obniżane, faktem jest, że polska gospodarka weszła już w fazę hamowania.
Po ponad 4-procentowym wzroście jeszcze w IV kwartale ubiegłego roku nie ma już śladu. Pierwszy kwartał tego roku to już pewnie tylko jakieś 3,5 proc. dynamiki PKB, a II kw., - sądząc po cząstkowych jeszcze co prawda danych - zaczął sie fatalnie. Dla firm i konsumentów nie powinien być to jednak powód do załamania. Szybko rozwijająca się gospodarka niesie wszystkich swoją pozytwyną energią. Przedsiębiorstwa nie muszą się specjalnie starać, każdy ich produkt i usługa sprzedaje się praktycznie na pniu. Zapotrzebowanie na pracowników jest tak duże, że praktycznie każdy kto chce pracować, może znaleźć etat lub postarać się podwyżkę wynagrodzeń.
Przy spowolnieniu gospodarczym okres leniwego płynięcia na fali kończy się bezpowrotnie. Nie jest to armagedon, to raczej okres, gdy bardziej musimy przyłożyć się do swojego rozwoju. Pracę wciąż można znaleźć, ale rosną wymagania. Podobnie w biznesie. Firmy wciąż mogą zwiększać swoją sprzedaż, ale muszą w to włożyć więcej wysiłku. Znaleźć nowe rynki, zaoferować klientom coś, co ich porwie. Można przekuć kryzys w sukces, jak pokazują pozytywne także wśród polskich przedsiębiorców, ale nic nie zrobi się samo.