W każdym razie w szwajcarskim gigancie bankowym UBS. Przypadek Roberta Wolfa, czołowego menedżera tego banku w Stanach Zjednoczonych pokazuje jak bardzo zmieniły się relacje świata finansów Białym Domem.

Wolf należy do czołówki osób organizujących fundusze na kampanię wyborczą (fund - raisers). W tym roku zasilił zasoby finansowe Baracka Obamy o ponad pół miliona dolarów. Poznali się w 2006 roku na przyjęciu u George'a Sorosa.

Relacje prezydenta z bankowcami bardzo się ochłodziły po jego krytycznych komentarzach pod adresem tego środowiska, a doniesienia mediów o bliskich kontaktach Wolfa z Barackiem Obamą skłoniły kierownictwo UB do podjęcia niezwykłej decyzji. Obecnie musi on informować centralę w Zurychu o wszystkich kontaktach ze środkami masowego przekazu, a większość próśb o wywiad z tym menedżerem jest tam załatwiana odmownie.

Jednak polityka UBS może być podyktowana również wewnętrznymi układami. Niektórzy czołowi menedżerowie, zwłaszcza zaś Robert McCann, walczą o umocnienie swojej pozycji na drabinie kompetencji. Mimo iż formalnie zajmuje on wyższe stanowisko, bliskie relacje Wolfa z prezydentem sprawiają, że to właśnie ten menedżer bardziej jest eksponowany   w  środkach masowego przekazu. Sytuacja w UBS kojarzy się z fabułą filmu „Mean Girls" (Wredne dziewczyny) z tą różnicą, że tym razem chodzi o dorosłych mężczyzn, ujawniła osoba zorientowana w przepychankach menedżerów UBS..