Jabłoński: Nasza gospodarka ma tylko katar. Na razie

To jeszcze nie kryzys, jeszcze nie recesja. Polska gospodarka zwalnia, rozwijając się w tempie, o którym wiele dużych krajów może tylko pomarzyć. Problemem jest więc nie tyle jej słaby stan, ile nadmierne oczekiwania, jakie wobec niej mieliśmy, oraz brak działań, które mogłyby ją pobudzić.

Aktualizacja: 01.12.2012 01:34 Publikacja: 30.11.2012 18:44

Paweł Jabłoński

Paweł Jabłoński

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Po pierwsze, oczekiwania – zwłaszcza te ze strony rządu Donalda Tuska, który z pełną świadomością przygotował zbyt optymistyczny budżet na ten i przyszły rok. Łatwo jest bowiem, zamiast powiedzieć Polkom prawdę o konieczności ograniczania wydatków, karmić się ich złudnymi planami wydatków, które nie mają pokrycia w przychodach.

Od urzędowego optymizmu gorsza jest tylko bezczynność w walce ze spowolnieniem. Warto więc przypomnieć, jak długo w Sejmie kisi się ustawa deregulacyjna uwalniająca zawody. Rząd i Sejm pracują nad nią od roku. Co się dzieje z planami inwestycyjnymi rządu zapowiadanymi przez premiera Tuska niemal dwa miesiące temu?

Chocholi taniec wokół opodatkowania wydobycia gazu łupkowego zatrzymuje zagraniczne inwestycje. A można jeszcze przypomnieć współfinansowane przez Unię Europejską inwestycje kolejowe, które zupełnie utknęły. Takich przykładów jest o wiele więcej.
W normalnych czasie można przymknąć oczy na tę urzędniczo-polityczną nieporadność. W czasach kryzysu, gdy liczy się każda złotówka i każde miejsce pracy, taką nieporadność można jednak nazywać sabotażem.

Warto zwrócić uwagę na komentarze ekonomistów po wczorajszym ogłoszeniu, że wzrost gospodarczy będzie znacząco niższy od ich przewidywań. Otóż skupiają się oni niemal wyłącznie na tym, jak na to zareaguje NBP, jaka będzie skala obniżek stóp procentowych. Oni, tak jak i rząd, widzą w poziomie odsetek remedium na wszystkie bolączki gospodarki. Prawie nikt natomiast nie zastanawia się, jaki wpływ na malejącą konsumpcję społeczeństwa ( i malejący VAT) ma wysoka inflacja, która w tej chwili w planach NBP schodzi na dalszy plan.

Tymczasem w polskich warunkach kredyty nie mają takiego znaczenia jak na Zachodzie. Nasze firmy w większości są znacznie mniej zadłużone. Mają na swoich kontach odłożone olbrzymie pieniądze. Gdyby uznały, że jest koniunktura, miałyby z czego inwestować.
Podstawową metodą uzdrawiania naszej gospodarki (pomijając czynniki zagraniczne, na które nie mamy wpływu) jest zdjęcie  z niej gorsetu różnych krępujących ją przepisów. To jest właśnie zadanie dla rządu. Ale rząd wywiązuje się z niego bardzo słabo.

Nasza gospodarka nie jest więc chora. Ma tylko uciążliwy katar, który dopiero nieleczony może przejść w ostre zapalenie płuc.

Po pierwsze, oczekiwania – zwłaszcza te ze strony rządu Donalda Tuska, który z pełną świadomością przygotował zbyt optymistyczny budżet na ten i przyszły rok. Łatwo jest bowiem, zamiast powiedzieć Polkom prawdę o konieczności ograniczania wydatków, karmić się ich złudnymi planami wydatków, które nie mają pokrycia w przychodach.

Od urzędowego optymizmu gorsza jest tylko bezczynność w walce ze spowolnieniem. Warto więc przypomnieć, jak długo w Sejmie kisi się ustawa deregulacyjna uwalniająca zawody. Rząd i Sejm pracują nad nią od roku. Co się dzieje z planami inwestycyjnymi rządu zapowiadanymi przez premiera Tuska niemal dwa miesiące temu?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację