Kolejarze walczą o archaiczne przywileje

Kolej jest zaniedbana i zapuszczona, ma do odrobienia zaległości z kilkudziesięciu lat. I tym powinni zajmować się jej pracownicy, zamiast zatrzymywać podróżnych w polu. A jeżeli już to robią, niech nie liczą na zrozumienie społeczeństwa – pisze dziennikarka „Rz”.

Publikacja: 28.01.2013 00:55

W piątek kolejowe związki zawodowe zorganizowały dwugodzinny strajk ostrzegawczy. W całym kraju między godziną 7 a 9 zatrzymały ok. 300 pociągów, czyli ok. 30 proc. wszystkich, które miały się w tym czasie znaleźć  na torach.

Na 40 największych dworcach i w pociągach z wagonami restauracyjnymi podróżni otrzymywali od przewoźników gorące napoje. Na kolejnych 19 dworcach pojawili się informatorzy PKP.

Ludzie nie mogli dojechać do pracy, dzieci do szkół. Przymusowy postój dotknął klientów pociągów międzymiastowych i międzynarodowych.

Premier Donald Tusk określił formę strajku jako „nieludzką". I trudno się z nim nie zgodzić.

Minister Transportu jeszcze przed rozpoczęciem protestu apelował do kolejarzy, by wyrazili swoje niezadowolenie inaczej – np. strajkując pod siedzibą PKP. Kolejarze związkowcy się nie ugięli i zapowiadają, że strajk generalny jest niewykluczony.

Spór zbiorowy między związkowcami a władzami PKP trwa już od kilku miesięcy i jest spowodowany zmianami w zakresie ulg na przejazdy kolejowe przyznawane kolejarzom, emerytom kolejarskim oraz rodzinom emerytów i pracowników kolei.

Zniżki dla rodzin kolejarzy to nic innego jak zakrojony na szeroką skalę program opieki socjalnej, a na taką stać tylko najbogatsze firmy.

Do końca stycznia obowiązują dotychczasowe ustalenia, zgodnie z którymi zarówno pracownicy, jak i emeryci kolejowi dysponują zniżką w wysokości 99 proc., a dzieci i współmałżonkowie  pracowników i emerytów – 80 proc. Prawo do zniżki na przejazdy w I klasie przyznawano do 2003 roku tylko niektórym pracownikom kolei, tak więc ta kwestia nie wzbudza szczególnych niepokojów wśród kolejarzy. Znacznie więcej z nich ma współmałżonków i dzieci, a zgodnie z nowymi zasadami  stracą oni 80-proc. zniżkę. – Ja mam dwójkę dzieci, codziennie dojeżdżają do szkoły pociągiem, to będą straszne pieniądze – mówił mi jeden z protestujących.  Zapomniał, że codziennie do szkoły dojeżdżają też dzieci pracowników innych sektorów niż kolejowy, i że oni takie straszne pieniądze już muszą płacić.

Pracownicy z ulg (dla rodzin i emerytów) chętnie zrezygnują i zaprzestaną strajku, jeżeli dostaną 720 zł podwyżki miesięcznie.  To kosztowałoby spółki kolejowe ok. 800 mln zł rocznie – a na to, biorąc po uwagę kondycję finansową – ich nie stać. Ograniczenie ulg jest też pomysłem na ograniczenie kosztów. Nic w przyrodzie nie ginie i koszt tego, że kolejarze i ich krewni jeżdżą praktycznie za darmo, pokrywają spółki kolejowe. Tak więc zniżki dla rodzin to nic innego jak zakrojony na szeroką skalę program opieki socjalnej, a na taką stać tylko najbogatsze firmy.

Kierując się logiką kolejarzy, „pracuję na kolei, więc mi się należy", należałoby pogodzić się z myślą, że pracownikom banków należą się darmowe kredyty, pracownikom fabryk samochodowych 99 proc. zniżki na zakup samochodów dla siebie i rodziny, itd. Ktoś za to jednak musi zapłacić.

Czasy się zmieniły, musi zmienić się polska kolej. I związkowcy, by zachować swoje miejsca pracy.  Spółki kolejowe rywalizując między sobą o klientów, muszą  walczyć też z przewoźnikami drogowymi, PKS i prywatnymi busami. Coraz bardziej popularnym środkiem transportu po kraju są samoloty.

Liderzy związkowi podkreślają, że walczą nie o ulgi, a właśnie o poprawę stanu kolei. Twierdzą, że w ten sposób chcą zwrócić uwagę na plany zamykania linii kolejowych,  nieudolność zarządu PKP, fiasko usamorządowienia Przewozów Regionalnych czy brak bezpieczeństwa.

Słychać głosy, że strajk ma doprowadzić do odwołania ministra transportu i szefów PKP, a tym samym opóźnić planowane przez nich zmiany na kolei, które wiążą się ze zwolnieniami. Ta teoria nie jest bezzasadna. Duży wpływ na to, jaka będzie przyszłość polskiej kolei i czy zmiany się zaczną, zależy od tego, czy  premier, minister i zarząd ugną się przed związkowcami. Na razie na szczęście nic na to nie wskazuje.

W piątek kolejowe związki zawodowe zorganizowały dwugodzinny strajk ostrzegawczy. W całym kraju między godziną 7 a 9 zatrzymały ok. 300 pociągów, czyli ok. 30 proc. wszystkich, które miały się w tym czasie znaleźć  na torach.

Na 40 największych dworcach i w pociągach z wagonami restauracyjnymi podróżni otrzymywali od przewoźników gorące napoje. Na kolejnych 19 dworcach pojawili się informatorzy PKP.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację