Szukamy celów do przejęć

Do końca lutego rumuński urząd antymonopolowy powinien wydać zgodę na przejęcie przez nas części firmy Pan Group związanej z produkcją precli i słonych krakersów – mówi Krzysztof Pawiński, prezes Maspeksu Wadowice

Publikacja: 27.02.2013 04:00

Szukamy celów do przejęć

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Czy w 2012 roku Maspeksowi udało się, pierwszy raz w historii, wypracować 3 mld złotych przychodów?

Krzysztof Pawiński:

Nie, ale niewiele nam zabrakło. W 2012 roku nasze przychody przekroczyły nieco2,91 mld zł. W porównaniu do 2011 rok  wzrosły o 10 proc., czyli o 268 mln zł. Początkowo zakładaliśmy, że zwiększymy sprzedaż o około 5 proc., więc jak widać był to dla nas bardzo udany rok.

Co sprawiło, że wynik przekroczył prognozy?

Zanotowaliśmy wzrost sprzedaży we wszystkich częściach naszego biznesu i wszystkich kanałach dystrybucji. Osiągnęliśmy rekordowo wysokie udziały  w rynku soków, nektarów i napojów. Nie licząc w nim marek własnych, których my prawie w ogóle nie oferujemy, w 2012 roku wyniosły one według firmy badawczej Nielsen ponad 50 proc. w ujęciu ilościowym. To m.in. zasługa nowych produktów pod markami Tymbark i Kubuś oraz skutecznych działań marketingowych, jak również handlowych. Co nas cieszy, poprawia się także sytuacja na rynku soków, nektarów i napojów. W 2012 roku spadek wyhamował w ujęciu ilościowym , a wydatki na soki, nektary i napoje zwiększyły się, jak podaje Nielsen, o 8 proc.

Jak poradziliście sobie poza Polską?

Jedynym krajem, gdzie w 2012 roku nie urosła nasza sprzedaż były Czechy. Co ciekawe wprowadzony tam pod koniec ubiegłego roku zakaz sprzedaży alkoholi mocnych wyhamował popyt na soki owocowe. Okazuje się bowiem, że konsumenci często łączą oba te produkty. Spadki, które zanotowaliśmy w czwartym kwartale przełożyły się negatywnie na całoroczny wynik.

Czy w tym roku uda się powtórzyć wzrost sprzedaży z 2012 roku?

Jesteśmy ostrożni i zakładamy, że w 2013 roku nasze przychody wzrosną o około 5 proc., nie wliczając w to przejęć.  Na poprawę wyniku powinny się przełożyć m.in. wejścia w nowe kategorie, a co za tym idzie wprowadzenie nowych produktów. W planach mamy dużą nowość na rynku soków, nektarów i napojów, która pojawi się w kwietniu tego roku. Obecnie wprowadzamy na rynek danie gotowe z makaronem pod marką Lubella – „Szybko z patelni". To kolejny krok do tego, aby Lubella stała się silną marką kulinarną, a nie tylko kojarzącą się z produktami zbożowymi, w tym głównie makaronem. Lubella niezmiennie od lat daje sobie za cel kreowanie mody na smaczną kuchnię makaronową i dlatego w 2013 roku będziemy chcieli nadal uczyć Polaków, że na bazie makaronów można szybko przygotować pyszne i pożywne danie, nawet jeżeli nie posiadamy  zbyt dużego doświadczenia w gotowaniu.

Macie w planach przejęcia?

Pod koniec roku zrealizowaliśmy 15 akwizycję w swojej historii. Do końca lutego rumuński urząd antymonopolowy powinien wydać zgodę na przejęcie przez nas części firmy Pan Group związanej z produkcją precli i słonych krakersów. Transakcja obejmuje m.in. znane na rumuńskim rynku spożywczym marki krakersów Salatini i precli Capollini, jak również linie produkcyjne. Nie ujawniamy jej wartości, ale mogę zdradzić, że zostaniemy dzięki niej liderem rynku wartego kilkanaście milionów euro.

Skąd ten wybór?

Więcej niż w Rumunii sprzedajemy już tylko w Polsce. Ze względu na znaczenie i wielkość tego rynku opłaca się nam dokonywać tam inwestycji uzupełniających naszą podstawową ofertę. Ponadto wejście w nowy dla nas segment rynku pozwoli nam, m.in. rozwinąć w Rumunii sprzedaż paluszków produkowanych w naszym lubelskim zakładzie.

Przejęcie w Rumunii nie pozwoli raczej na zrobienie milowego kroku w rozwoju Maspeksu. Czy pracujecie nad przejęciem, które doprowadzi do skokowego wzrostu przychodów?

Cały czas obserwujemy rynek pod kątem przejęć. Nie zakładamy z góry, czy w danym momencie ma to być mała, czy duża transakcja. Ważne jest, czy nadarzająca się okazja jest dla nas korzystna z punktu widzenia biznesowego. Nie zmieniamy naszej strategii, więc gdyby trafiła się  nam bardzo duża akwizycja wymagająca pozyskania kapitału z giełdy, to wówczas zdecydujemy się na debiut. Do sfinansowania mniejszych transakcji wystarczą nam kredyt bankowy czy, jak w przypadku ostatniego przejęcia, środki własne. Nasze akcje możemy upublicznić także wtedy, gdy okaże się to konieczne w związku z  - jak to nazywamy – wymianą generacyjną.

Czy wyceny rynkowe spółek z branży spożywczej sprzyjają dziś zakupom?

Wydaje się, że nadchodzi czas przesilenia i konsolidacja powinna przyspieszyć. Spodziewam się więc pewnego ożywienia w tym obszarze. Jesteśmy mocnym zwolennikiem procesu konsolidacji -  od dawna, traktujemy go jako normalne narzędzie rozwoju naszego biznesu.

Czy bierzecie pod uwagę – nie licząc ewentualnego wejścia na GPW – pozyskania inwestora branżowego lub finansowego lub też sprzedaż części biznesu?

Nigdy nie mieliśmy problemu z tym, aby podzielić się naszą własnością, jeżeli byłoby to korzystne dla Maspeksu i mogłoby w sposób skokowy naszą firmę powiększyć.

Planujecie inwestycje produkcyjne w tym roku?

Tak, wydamy na nie około 110 mln złotych. Część  tej kwoty przeznaczymy na rozbudowę zakładu i powierzchni magazynkowych oraz modernizację kotłowni w Wadowicach, gdzie wytwarzamy  produkty instant. Około 30 milionów będzie zainwestowanych w zwiększenie naszych mocy produkcyjnych w części sokowej, m.in. w Tychach. Jesteśmy także w tracie zdobywania pozwoleń związanych z rozbudową zakładu Lubelli w Lublinie, gdzie powstanie m.in. nowoczesne centrum logistyczne. Wartość tej inwestycji to ok. 50 milionów zł.

Jak z perspektywy ponad dwóch lat czasu ocenia Pan nawiązanie współpracy z Dariuszem Michalczewskim i wprowadzenie na rynek własnej wersji napoju energetycznego Tiger?

Robimy swoje, czyli przede wszystkim rozwijamy sprzedaż napoju i inwestujemy w markę. Jesteśmy zadowoleni z efektów  rynkowych, jak i z faktu, że Dariusz Tiger Michalczewski z sukcesem porządkuje sprawy sądowe dotyczące sporu o prawa do znaku towarowego.

W ostatnim czasie firmy spożywcze narzekały na wysokie ceny surowców. Jak przełożyło się to na waszą rentowność?

Przez większość 2012 roku mieliśmy do czynienia z olbrzymią presją kosztową, czego nie udało się w pełni przełożyć na wzrost cen. To oczywiście musiało odbić się na spadku rentowności. Jest to problem, z którym boryka się cała branża spożywcza. Pod koniec 2012 roku ceny surowców ustabilizowały się i taki trend się utrzymuje, także na początku tego roku. Jeżeli więc nie dojdzie do gwałtownych zmian, to być może uda się nam uniknąć kolejnych podwyżek cen w tym roku. Na poprawę rentowności branży spożywczej nie ma jednak co liczyć. Będzie dobrze, gdy nie spadnie.

Do tej pory rynek żywności wychodził obronną ręką z kryzysu. Będzie tak dalej?

Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że branża spożywcza jest odporna na wahania koniunktury. Co więcej zarobki Polaków nie są na takim poziomie, aby konsumenci mieli zacząć rezygnować z zakupów żywności. Co najwyżej mogą stać się bardziej wrażliwi na cenę. Branża spożywcza ma nadal duży potencjał wzrostu i z perspektyw ponad dwóch dekad muszę przyznać, że zajęcie się nią – choć przypadkowe – było bardzo słusznym posunięciem.

Ubiegły rok był rekordowy dla naszego eksportu rolno-spożywczego Jak rozwijał się eksport Maspeksu?

Udział sprzedaży zagranicznej w naszych przychodach utrzymuje się na poziomie około 34 proc. Nasze produkty sprzedajmy przede wszystkim w Europie Środkowo-Wschodniej. Polska, ze względu na wysoką jakość żywności i konkurencyjność cenową jest w stanie w dalszym ciągu umacniać swoją pozycję za granicą. Dzięki poczynionym w ostatnich latach inwestycjom, rosnącej efektywności i zasobom rolnym mamy możliwości, aby zwojować Europę i sprzedawać tam za dużo więcej niż teraz.

Czarny PR może zaszkodzić polskiej żywności?

Powinniśmy zachować spokój, ponieważ to reakcja na nasze sukcesy za granicą. Z drugiej strony jednak nie możemy pozwolić sobie na zamiatanie nieprawidłowości pod dywan. Trzeba każdą z nich wyjaśniać do końca i eliminować, aby się nie powtórzyła.

Należałoby stworzyć jedną agencję zajmującą się kwestiami bezpieczeństwa żywności w Polsce?

Nie widzę potrzeby, aby zmieniać istniejący porządek i łączyć działające instytucje. Trzeba po prostu efektywnie wykorzystywać już istniejące mechanizmy kontroli. Reorganizacja nie jest dobrą metodą rozwiązywania tego typu problemów.

Kiedy Polska powinna wejść do strefy euro?

Przyjęcie euro może wyłącznie pomóc producentom w prowadzeniu biznesu w Polsce. Przedsiębiorcy nie powinni tracić czasu i energii na unikanie negatywnych skutków wahań kursu walut.  Oczywiście pogłębionej dyskusji wymaga dokładny termin i na jakich warunkach, ale nie jest to już zadanie dla firm, a dla makroekonomistów.

Jakie bariery należy wyeliminować, aby prowadzenie działalności gospodarczej było w Polsce prostsze?

Mamy doświadczenia z prowadzenia biznesu w kilku państwach i trzeba przyznać, że Polska nie należy już do krajów o nadmiernej liczbie regulacji. Daleko nam jednak jeszcze pod względem udogodnień chociażby do Czech. To, do czego teraz dochodzimy jeżeli chodzi o elektroniczne załatwianie spraw, np. dostęp do rejestrów sądowych, tam działa jest już od wielu lat. Z punktu wiedzenia przedsiębiorców ważne jest, aby Polska zmierzała w kierunku e-państwa. Konieczne jest także szybsze działanie sądów gospodarczych, co nabiera znaczenia w ostatnim czasie np. w związku z  rosnącym problemem zatorów płatniczych. Irytujący jest również polski prymat zaświadczenia nad oświadczeniem.

Rz: Czy w 2012 roku Maspeksowi udało się, pierwszy raz w historii, wypracować 3 mld złotych przychodów?

Krzysztof Pawiński:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację