Wielka polska lokomotywa

Obecnie inwestorzy postrzegają nas jako kraj, któremu bliżej już do gospodarek rozwiniętych niż rozwijających się – mówi członek zarządu NBP Katarzyna Zajdel-Kurowska w rozmowie z Agnieszką Kamińską i Pawłem Czuryło.

Publikacja: 13.05.2013 23:51

Wielka polska lokomotywa

Foto: NBP

Rz: Miesiąc temu zasiliła pani zarząd banku centralnego. Za co będzie pani odpowiadać?

Przygotowywane są obecnie pewne zmiany, jeżeli chodzi o kompetencje poszczególnych członków zarządu. Poinformujemy o nich niedługo, prawdopodobnie w perspektywie kilku tygodni.

Przez ostatnie lata patrzyła pani na polską gospodarkę zza oceanu reprezentując nas w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Czy wciąż prezentujemy się dobrze na tle innych krajów?

Relatywnie dobrze. W odróżnieniu od wielu innych gospodarek ciągle rośniemy, choć ten wzrost z roku na roku jest słabszy. Atutem polskiej gospodarki jest to, że rozwija się stabilnie. Chętnie porównuję Polskę do wielkiej lokomotywy. Jesteśmy relatywnie dużą gospodarką, w której zmiany następują powoli – wolniej trwa zarówno rozruch, jak i spowolnienie. Dlatego teraz z opóźnieniem przyjmujemy to, co złego działo się przez ostatnie lata w strefie euro.

Czy to znaczy, że przyjęliśmy już całe spowolnienie, które przyszło do nas z Europy, czy najgorsze jeszcze przed nami?

Raczej to pierwsze. Poduszką, która do tej pory nas chroniła przed większym spowolnieniem, były znaczne inwestycje publiczne, dzięki czemu nie zareagowaliśmy tak szybko na załamanie koniunktury w strefie euro. Teraz inwestycje publiczne są mniejsze, więc mocniej to odczuwamy. Niewykluczone jednak, że sięgnęliśmy już dna i zaczniemy wkrótce wychodzić z dołka. Niestety będzie to raczej powolne wychodzenie.

Czy ryzyko, że Polska pogrąży się w stagnacji na najbliższe dwa–trzy lata, jest duże?

Gdyby strefa euro weszła w fazę długotrwałej stagnacji, skutkowałoby to brakiem ożywienia naszej gospodarki. Pamiętajmy, że kryzys w Europie zaczął się od problemów sektora bankowego, dlatego w najbliższym czasie wiele będzie zależało od tego, czy te problemy uda się rozwiązać. Wchodzimy w okres wdrażania nowych regulacji, m.in. wymogów kapitałowych Bazylea III, które będą wyzwaniem dla sektora bankowego. Banki będą czyściły bilanse, więc podaż kredytów pozostanie ograniczona. Im większe będą wymagania kapitałowe wobec banków, tym głębsze i dłuższe będzie spowolnienie w strefie euro.

Akcja kredytowa w Polsce już bardzo osłabła. Czy to kwestia polityki banków-matek czy braku zainteresowanych pożyczaniem?

Banki w Polsce przez długi czas działały według nieco innego modelu biznesowego niż banki w Europie. Byliśmy bardziej konserwatywni i ostrożni zarówno w zakresie udzielania kredytów, jak i pozyskiwania finansowania. Krytykowano to nawet, ale okazało się, że taka polityka uchroniła nas przed kryzysem bankowym. Rok w rok, mimo że gospodarka nie rośnie dynamicznie, banki w Polsce notują rekordowo wysokie wyniki. Żaden bank w ciągu ostatnich pięciu lat trwania kryzysu nie zwrócił się po pomoc do państwa, co pokazuje, że nasze instytucje finansowe doskonale sobie radzą. Pytanie brzmi, czy słabnąca dynamika kredytów jest pokłosiem tego, że banki zaostrzyły w pewnym momencie kryteria udzielania kredytów, czy zmniejszył się popyt na kredyt. Moim zdaniem jedno i drugie. Przed kryzysem popyt nakręcał głównie kredyt hipoteczny. To się skończyło. Następnie wyhamowała podaż kredytu konsumpcyjnego, również ze względu na zacieśnienie kryteriów nadzorczych. W tej chwili banki mają większą swobodę w tym zakresie, tylko czy klienci są chętni, żeby pożyczać? Polski sektor bankowy jest dobrze przygotowany na to, żeby wspierać gospodarkę.

Co można zrobić, żeby pojawił się popyt?

Polski sektor bankowy jest dobrze przygotowany na to, żeby wspierać gospodarkę

Ma temu służyć m.in. rządowy program Inwestycje Polskie, czyli wsparcie dla dużych inwestycji w strategicznych obszarach, oraz wsparcie sektora małych i średnich przedsiębiorstw, co robi BGK poprzez system gwarancji kredytowych. Poluzowano wymogi nadzoru finansowego wobec banków. Jednak dopóki sytuacja gospodarcza w Polsce, Europie pozostaje niepewna, trudno spodziewać się gwałtownego ożywienia popytu. Psychologia działa i wpływa na nastroje konsumentów i inwestorów.

MFW zasugerował niedawno, żeby banki centralne nie przejmowały się inflacją, tylko dalej luzowały politykę monetarną i pobudzały popyt. Czy tani pieniądz to jedyne wyjście z kryzysu?

To nie jest do końca tak, że MFW nie widzi żadnych negatywnych stron niekonwencjonalnej polityki pieniężnej prowadzonej przez banki centralne. W opinii Funduszu dotychczasowa polityka ustabilizowała sytuację płynnościową banków w okresie największej niestabilności, ale nie rozwiązuje problemów strukturalnych gospodarek. Poza tym korzyści z drukowania pieniądza są już coraz mniej widoczne, a jakie będą tego długookresowe skutki – dopiero się okaże.

Coraz głośniej mówi się też o tym, że aż tak silne zacieśnienie fiskalne w Europie w ostatnich latach nie do końca było konieczne, ponieważ wyhamowało wzrost gospodarczy.

Podobnie jest z kwestią zadłużenia publicznego:  jaki jest bezpieczny poziom długu, który nie zagraża  wzrostowi gospodarczemu? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, choć zgadzam się ze stwierdzeniem, że zbyt wysokie zadłużenie sektora publicznego jest ciężarem dla gospodarki. W przypadku krajów rozwijających się niski poziom zadłużenia jest zaletą, ponieważ są wtedy bardziej odporne na szoki zewnętrzne. Ważne również, aby mieć odpowiednią strukturę zadłużenia –większy udział długu krajowego niż zagranicznego.

W polskim długu wciąż  rośnie udział inwestorów zagranicznych na rynku krajowym.

Znacznie ważniejsza niż sam udział jest struktura inwestorów zagranicznych, czy to są tzw. hot money czy inwestorzy długoterminowi. Jednak zbyt duży udział inwestorów zagranicznych może być pułapką, jeśli powtórzyłaby się sytuacja tak poważna jak upadek Lehman Brothers. Wzrost zainteresowania zagranicy naszym długiem ma swoje dobre strony – spadek rentowności obligacji, a tym samym oszczędności budżetowe z tytułu niższych kosztów obsługi zadłużenia.

Rządzący powtarzają, że jest to dowód rosnącej wiarygodności polskiej gospodarki.

Moim zdaniem Polska jest postrzegana przez inwestorów jako kraj, któremu bliżej już do gospodarek rozwiniętych niż rozwijających się. Choć kryzys spowodował, że te granice coraz bardziej się zacierają. Coraz większą wagę przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych przykłada się do tego, jakie wyniki gospodarcze osiąga dany kraj, a nie jaki ma rating kredytowy.

Czy na spotkaniach w Waszyngtonie rozmawia się o rozszerzeniu strefy euro?

W ocenie MFW głównym wyzwaniem dla strefy euro jest obecnie powrót na ścieżkę wzrostu oraz zmiana architektury instytucjonalnej. Tematem nie jest więc rozszerzenie strefy euro, ale jej pogłębienie.

CV

Katarzyna Zajdel-Kurowska jest członkiem zarządu NBP. Absolwentka Wydziału Nauk Ekonomicznych na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2007 r. związana z administracją rządową. W latach 2009–2012 reprezentowała Polskę w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Od stycznia 2013 r. była doradcą prezesa Banku Gospodarstwa Krajowego.

Rz: Miesiąc temu zasiliła pani zarząd banku centralnego. Za co będzie pani odpowiadać?

Przygotowywane są obecnie pewne zmiany, jeżeli chodzi o kompetencje poszczególnych członków zarządu. Poinformujemy o nich niedługo, prawdopodobnie w perspektywie kilku tygodni.

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację