Małe i średnie przedsiębiorstwa są do bólu pragmatyczne

Rozmowa. Na przełomie 2013 i 2014 r. chcemy wypuścić linię produktów zastępującą programy InsERT GT – mówi „Rz" Jarosław Szawlis, prezes firmy InsERT.

Publikacja: 13.06.2013 00:15

Jarosław Szawlis, prezes InsERT

Jarosław Szawlis, prezes InsERT

Foto: archiwum prywatne

Jak pan ocenia kondycję polskiego rynku ERP? Czy producenci aplikacji tej klasy złapali zadyszkę i sprzedają znacznie mniej licencji niż rok temu?

Jarosław Szawlis:

Aby ocenić kondycję rynku ERP, pozwolę sobie na małą refleksję określającą przestrzeń prawną, w której poruszają się producenci programów w ogóle. Zatem – tak, jesteśmy „zieloną wyspą".  Mówię to z sarkazmem. Otóż, jak wynika zarówno z twardych danych ekonomicznych, jak i subiektywnych obserwacji naszych klientów sytuacja gospodarcza w segmencie małych firm rysuje się wyjąt- kowo ponuro. I, co gorsza, nic nie wskazuje na istotną po- prawę w najbliższej (i dalszej) przyszłości. Przewidywaliśmy to zresztą ponad półtora roku temu wbrew radosnym zapowiedziom rządowych propagandystów. Rząd, a szczególnie Ministerstwo Finansów, zafundował nam chaotyczne, bałaganiarskie, nieodpowiedzialne i niekompetentne zmiany przepisów. Nasi klienci zostali zmuszeni gremialnie bądź to do wymiany progra- mów, bądź do kupna uaktu- alnień. Mówię o tym z gory- czą, bo jesteśmy beneficjentami bylejakości stanowionego prawa, a nie jakości naszych programów. Prawa powielaczowego pisanego na kolanie przez niekompetentnych urzędników. Jakość i tempo wprowadzanych zmian urągają jakimkolwiek standardom i powodują, że wypuszczanie nowych wersji programów (usiłujących sprostać ministerialnym po- mysłom) przypomina nawle- kanie igły na rollercoasterze.

A jak w tych okolicznościach radzi sobie InsERT?

Zadziwiająco dobrze, ale ten rok, jeśli chodzi o liczbę nowych licencji programów tzw. pudełkowych, jest znacznie lepszy niż poprzedni, który był wyjątkowo słaby w sprzedaży programów dla nowych, małych klientów. Zanotowaliśmy wówczas spadek sprzedaży programów pudełkowych o około 10 proc. Zostało to jednak skompensowane wzrostem wartości sprzedanych uaktualnień. Z kolei nasze programy ERP z linii Navireo, adresowane do większych klientów, odnotowały w 2012 roku 60-proc. wzrost sprzedaży. Co ciekawe w tym roku zanotowaliśmy wzrost sprzedaży „pudełek" o ponad 10 proc. w stosunku do roku 2012.

A jak od strony finansowej wyglądał I kwartał w spółce InsERT? Czy musiała zaciskać pasa i ciąć koszty?

W tym okresie mieliśmy 7,83 mln zł przychodów, czyli 20 proc. więcej, niż zakładaliśmy. Jesteśmy jednak przygotowani na chudsze lata. Uważam, że kontrola kosztów powinna mieć miejsce zawsze, bez względu na koniunkturę gospodarczą. Zupełnie samobójczym pomysłem jest natomiast ograniczanie czy redukcja zatrudnienia. W trudniejszych sytuacjach zawsze przypominam sobie, jak trudno dzisiaj o dobrego pracownika, i decyzja o zwolnieniu/niezatrudnianiu jest zawsze decyzja ostatnią.

Czego oczekuje pan po kolejnych kwartałach? Szczerze powiedziawszy, niczego dobrego. Choć o ile w skali gospodarki to moje zrzędzenie jak dotąd niestety się sprawdzało, o tyle w odniesieniu do firmy już niekoniecznie.

Zwracam uwagę na fakt, że nasze programy to nie są gadżety, które są fajowe, ale bez których da się (mniej przyjemnie) żyć. Aplikacja Subiekt to nie iPhone, a Rewizor to nie iPad. Dzisiaj to jest ta klasa wydatków na technologie, bez których nie da się normalnie funkcjonować.

Jakich produktów szukają obecnie klienci? Czy interesują się modną chmurą?

Nasi klienci, małe i średnie firmy, są do bólu zębów prag- matyczni. Szczególnie w kryzysie nie szukają gadże- tów i fajerwerków. InsERT przede wszystkim ma im zapewnić podstawy. I to jest „core" naszego biznesu.

Chmura? Tak, o ile przyniesie dobrze uzasadnioną korzyść. Podobnie z rozwiązaniami mobilnymi. Tam, gdzie ma to sens – proszę bardzo. Ale na miłość boską, nie zawsze i nie wszędzie. Nie zmuszajmy sprzedawczyni czy księgowej do korzystania z tabletu, bo tak jest cool i nowocześnie.

W którą stronę będą się rozwijały systemy klasy ERP?

Nie widzę jakichś rewolucyjnych trendów. Można powiedzieć: Big Data, bo to sexy (chwilę temu było Data Mining). Ale ja tego nie kupuję. Od zawsze było tak, że chciałoby się z dużej ilości zgromadzonych danych wyciągnąć  wnioski na przyszłość. I można to ubrać w sto angielskich nazw i pięćset trzyliterowych skrótów, ale zawsze chodzi o to, żeby na podstawie rzeczywistych danych przewidzieć przyszłość. Może gamizacja (która mnie intryguje)? Może elementy BYOD? Ale nie są to dominujące trendy. Podkreślę raz jeszcze: specyficzny rynek oprogramowania dla małych i średnich firm jest szalenie konserwatywny.

Jakie inwestycje produktowe realizuje obecnie InsERT?

Istotą firmy jest pisanie programów. Zgodnie z zasadą Legii Cudzoziemskiej – „maszeruj albo giń". To jest immanentna cecha organizacji, którą mam przyjemność kierować. Ale, odkładając na bok moje futuro-filozoficzne wątpliwości, a odpowiadając zgodnie z zapisami budżetowymi – na przełomie lat 2013–2014 zamierzamy wypuścić nową linię produktów zastępującą nasze dotychczasowe programy InsERT GT. Budżet tej inwestycji w tym roku wyraża się dużymi milionami złotych i stanowi kilkadziesiąt procent budżetu firmy.

Jak pan ocenia kondycję polskiego rynku ERP? Czy producenci aplikacji tej klasy złapali zadyszkę i sprzedają znacznie mniej licencji niż rok temu?

Jarosław Szawlis:

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację