Dobry zawód to za mało

Lekarz, prawnik czy menedżer większości z nas kojarzą się ze stabilną i w dodatku dobrze płatną pracą, w której nie ma „śmieciowych" umów, ani problemu z bezrobociem.

Publikacja: 20.06.2013 13:54

Dobry zawód to za mało

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Przeczą temu najnowsze dane resortu pracy, które podało statystyki dotyczące zawodowego składu bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w zeszłym roku. Okazuje się, że zgłosiło się tam ponad 700 lekarzy, kilkudziesięciu pracowników i ponad 9 tys. menedżerów różnego szczebla (najwięcej kierowników). Co prawda na tle prawie 2,3 mln bezrobotnych, w tym prawie 200 tys. absolwentów szkół wyższych, te kilka tysięcy to kropla w morzu. Jednak  i tak potwierdza ona regułę, którą do znudzenia powtarzają doradcy kariery i szefowie firm; dobry zawód to tylko jeden z warunków sukcesu na rynku pracy. Niekiedy wcale nie najważniejszy.

Wykazuje to większość prowadzonych w ostatnich latach badań, które sprawdzały  oczekiwania pracodawców wobec kandydatów do pracy- szczególnie zaś wobec absolwentów. Na czele oczekiwań są tam tzw. Miękkie kompetencje, w tym odpowiednia postawa, zaangażowanie, chęć do nauki, umiejętność pracy w grupie i komunikacji.  Można to uznać za przejaw braku szczerości, czy nawet dwulicowości pracodawców, którzy w badaniach mówią o postawach i zaangażowaniach, a w praktyce , w ofertach pracy wyliczają  długą listę bardzo konkretnych wymagań. Nie widać też jakoś by,  naprawdę byli  gotowi przyjmować nic nie potrafiących , a tylko „zaangażowanych i gotowych do nauki" młodych ludzi..

Jednak gdy się dłużej nad tymi wynikami zastanowić, można dojść do wniosku, że nie są one wcale tak dalekie od prawdy. Bo przecież to postawa, motywacja  młodych ludzi determinuje ich zachowanie podczas studiów-gdy ci zmotywowani   polują na dobre praktyki i staże,  działają w kołach naukowych, startują w konkursach (w tym także w tych coraz liczniejszych organizowanych przez firmy, które w nagrodę dają często płatny staż), wyjeżdżają z Erasmusem za granicę. Wielu z nich jeszcze przed końcem studiów ma już „zaklepaną" przyszłą pracę, którą często łączy już z nauką.

Bez tej motywacji nawet absolwenci najbardziej „gorących" kierunków mogą mieć dziś problemy. Nawet jeśli szybko znajdą na początek jakieś zajęcie, to długo się w nim nie utrzymają. Szefowie firm rekrutacyjnych narzekają na kiepski poziom przygotowania  wielu absolwentów  kierunków informatycznych, które wysypały się w ostatnich latach na fali mody na IT. Poziom części z  nich jest żałosny.  To jedna z przyczyn tak dużej liczby wakatów  na stanowiskach  informatycznych. Choć, według prognoz  ich liczba w najbliższych latach jeszcze ma wzrosnąć,  jest całkiem możliwe, że niedługo  w mediach pojawią się rozpaczliwe reportaże o  absolwentach  informatyki, którzy nie mogą znaleźć pracy i czują się oszukani. Bo przecież ten zawód miał im gwarantować pracę.

To samo dotyczy doświadczonych specjalistów  i menedżerów. Kierownik działu w jednej z firm IT dostał niedawno  aplikację od informatyka  z kilkuletnią, całkiem bogatą  praktyką, który (jak przynajmniej wynikało z maila) ....od ponad pół roku bezskutecznie szukał pracy. Przyznaje, że to wzbudziło jego podejrzenie (z takim CV  i bezrobotny?) na tyle, że nie zdecydował się nawet na rozmowę z kandydatem.

Łowcy menedżerskich głów twierdzą, że również w tym przypadku firmy szukają osób aktywnych,  pomysłem  na siebie- i na przyszłą firmę,  z odpowiednią postawą na rynku pracy. W tak dynamicznym świecie jest ona nie mniej ważna niż dobry w tej chwili  zawód.  Bo nie ma gwarancji,  ,że będzie on  równie dobry za kilka lat.  Rozwój technologii sprawił, że całkiem niedawno  przybyło  co najmniej kilkanaście specjalności związanych z Internetem i technologiami mobilnymi, o których na przełomie wieku nikt jeszcze nie słyszał. I wszystko wskazuje, że wkrótce pojawią się  kolejne. Pracodawcy już dziś mówią, że przyszłość to połączenie umiejętności technologicznych z komunikacyjnymi.

A więc rada dla humanistów  odbijających  się dziś od skrzynek rekruterów i rozsiewających na  „fejsie" groźby o wyjeździe na zmywak na Wyspy, by zabrali się za naukę programowania, zgłębili  tajniki aplikacji mobilnych i budowy stron WWW.  Choć  kariery w Google nie zrobią (choć kto wie..), ale  za to wspólnie z kolegami poznanymi w  urzędzie pracy może założą własny biznes w sieci.  I to pieniądze z urzędu...

Przeczą temu najnowsze dane resortu pracy, które podało statystyki dotyczące zawodowego składu bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w zeszłym roku. Okazuje się, że zgłosiło się tam ponad 700 lekarzy, kilkudziesięciu pracowników i ponad 9 tys. menedżerów różnego szczebla (najwięcej kierowników). Co prawda na tle prawie 2,3 mln bezrobotnych, w tym prawie 200 tys. absolwentów szkół wyższych, te kilka tysięcy to kropla w morzu. Jednak  i tak potwierdza ona regułę, którą do znudzenia powtarzają doradcy kariery i szefowie firm; dobry zawód to tylko jeden z warunków sukcesu na rynku pracy. Niekiedy wcale nie najważniejszy.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska