Trwają konsultacje nad sporą nowelizacją kodeksu spółek handlowych. Pan kierował zespołem pracującym nad zmianą regulacji o radach nadzorczych w komisji w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Jak duży zasięg będą miały zmiany?
Radosław Kwaśnicki: Zakres naszych regulacji dotyczy wszystkich spółek z o.o. i akcyjnych, a więc obecnie ok. 460 tys. firm. Będzie też dotyczył prostych spółek akcyjnych, ale te przepisy mają wejść w życie od marca przyszłego roku. Nie tworzyliśmy przepisów tylko dla określonych typów spółek, np. z udziałem państwa lub samorządu.
Projekt zakłada fundamentalne zmiany w funkcjonowaniu rad nadzorczych: dostaną więcej kompetencji, mogą przepytywać zarząd, zatrudniać doradców. Dlaczego w ogóle trzeba zwiększyć ich efektywność?
Ponieważ człowiek jest tylko człowiekiem, a spółka, choć jest tworem ustawowym, to jako podmiot ma wpływ na szerokie grono interesariuszy: pracowników i zleceniobiorców, wierzycieli, w tym kredytodawców i obligatariuszy, akcjonariuszy, lokalną, krajową lub globalną społeczność. Źle prowadzona spółka może spowodować dramat społeczno-ekonomiczny. Może upaść, a przez to nie będzie mogła zaspokajać swoich wierzycieli, którzy też przez to mogą upaść, co może doprowadzić do katastrofy na rynku pracy. A jeśli przez złe zarządzanie upadnie emitent akcji i obligacji, może doprowadzić to do sytuacji, na której ucierpią inwestorzy, którzy zainwestowali w nią swoje pieniądze, niekiedy oszczędności życia. Beneficjentami ulepszenia zarządzania spółkami będą spółki oraz interesariusze, czyli de facto społeczeństwo.
W uzasadnieniu projektu zapisano, że bardziej efektywne rady nadzorcze mają uchronić przed złymi decyzjami biznesowymi. Do tej pory nikt tak praktycznie na rady nie patrzył.