Handel stanowiskami w spółkach Skarbu Państwa stał się codziennym i bezkarnym procederem.
W efekcie w ciągu ostatnich 14 lat kadencja prezesa dużej państwowej firmy trwała ledwie 2,5 roku.
W tej sytuacji przy powszechnej niechęci do prywatyzacji umacnia się korupcyjna pozycja partii jako dystrybutorów foteli w państwowych firmach. Politycy, zamiast starać się o sprawne zarządzanie państwem, zarządzają jego majątkiem tylko po to, by móc rozdawać miejsca pracy swoim zwolennikom.
Pomysł ministra skarbu, by powołać w miarę niezależne ciało, które będzie zajmować się nominowaniem apolitycznych zarządów w niektórych państwowych spółkach, na pierwszy rzut oka wygląda na bardzo dobry. Podobnie jak założenie, że taki komitet ekspertów byłby niezależny przede wszystkim od rządu i polityków.
Uczciwie brzmi także propozycja, by kompetencje komitetu nie obejmowały wyboru zarządów najważniejszych strategicznych dla państwa firm - władze tych spółek nadal byłyby bezpośrednio zależne od rządu.