Ci, którzy interesują się historią dostawców komórek, nie wykluczają, że Samsung znalazł się w punkcie zwrotnym swojej historii, tak jak Nokia w 2009 roku, kanadyjskie BlackBerry w 2010 roku i tajwańskie HTC w 2011 roku.
Przez ostatnie kilka lat liczba sprzedawanych przez południowokoreański koncern telefonów komórkowych i smartfonów systematycznie rosła. Dzięki smartfonom z Androidem Samsung w I kwartale 2012 roku wysforował się na lidera tego najbardziej lukratywnego segmentu komórkowego rynku. Także wtedy odebrał Nokii pozycję lidera na globalnym rynku komórek.
Kilka miesięcy temu z Seulu zaczęły płynąć sygnały, że coś w produkcyjno-sprzedażowej machinie koreańskiego koncernu zaczyna zgrzytać. Szef koncernu dwukrotnie – najpierw pod koniec ubiegłego roku, a potem w tym roku – mówił załodze, że firma musi być innowacyjna. Jak niedawno ujawniono, w ostatnich dniach 2013 roku szefowie firmy w Szanghaju dyskutowali o tym, jak koncern ma poradzić sobie z narastającą presją ze strony chińskich producentów oferujących tanie urządzenia.
Zgrzytanie dostrzegali także analitycy. Zwracali uwagę, że Samsung ociąga się z podawaniem informacji o sprzedaży czołowych modeli smartfonów, co odebrano jako wiadomość, że popyt jest słabszy od rynkowych prognoz.
Analitycy dostrzegli też, że koreański producent przyspieszył cykl wprowadzania na rynek flagowego smartfona, czyli Galaxy S. To był dodatkowy sygnał, że poprzedni model mimo silnej kampanii reklamowej nie jest aż tak wielkim sukcesem, jak spodziewał się rynek.