Rozmowa ponad podziałami

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, z pozoru odległe interesy przemysłu i ekologów można połączyć – pisze szef Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Publikacja: 29.05.2014 08:33

Rozmowa ponad podziałami

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Red

Z artykułu Michała Olszewskiego „Kopalnie bez dna", który ukazał się w „Rzeczpospolitej", dowiadujemy się, że energetyka węglowa i przemysł wydobywczy objęte są szerokim wsparciem ze strony państwa. Rzekomo kieruje ono do tej branży gigantyczne i niekontrolowane przez nikogo strumienie pieniędzy. Publicysta z żalem stwierdza, że „na horyzoncie nie widać rodzimej Margaret Thatcher", a zamiast tego „cały kraj pracuje na górników". Jednocześnie Olszewski apeluje, by o kierunkach rozwoju sektora energii w Polsce dyskutować ponad podziałami, „niezależnie od poglądów na ekologię i unijną politykę klimatyczną".

Wypada się zgodzić z autorem, że bezpieczeństwo energetyczne Polski wymaga szerokiej debaty. Ale dyskusja ta nie może się opierać na powielaniu czarno-białych i nic niewnoszących do meritum schematów. Kreowanie prostych podziałów, w których sektor węglowy od lat odgrywa tę samą negatywną rolę, z pewnością nie pomaga w wyważeniu racji. Jako przedstawiciele polskiego górnictwa od lat konsekwentnie powtarzamy, że wbrew temu, co mogłoby się wydawać, z pozoru odległe interesy przemysłu i ekologów można połączyć.

Stan zawieszenia

Przede wszystkim sięzgadzamy, że Polska potrzebuje długofalowej polityki w zakresie bezpieczeństwa energetycznego. Brak jasnej i czytelnej polityki w tym zakresie, wynikający z ingerencji UE, jest dotkliwy dla producentów energii pochodzącej zarówno z węgla, jak i z odnawialnych źródeł. Ten swoisty stan zawieszenia skutkuje wstrzymaniem wielu decyzji inwestycyjnych oraz ogromnym ryzykiem w przypadku finansowania tych inwestycji w energetyce, gdzie okres zwrotu wynosi 20 lub więcej lat.

Podobnie nie ma między nami sporu w kwestii konieczności zastępowania węgla w systemach energetycznych innymi źródłami energii. To proces nieuchronny, wynikający m.in. ze zużywania się tego surowca i zmieniających się oczekiwań społecznych. Proces ten powinniśmy jednak prowadzić stopniowo i racjonalnie, z uwzględnieniem poziomu rozwoju naszej gospodarki i źródeł energii, jakie historycznie ukształtowane zostały w Europie. O ile w Skandynawii od dziesięcioleci tym źródłem była woda, a w Danii i Niemczech wiatr, o tyle Polsce był to węgiel.

W tym kontekście trudno się zgodzić z zarzutem Michała Olszewskiego, który do kosztów zewnętrznych górnictwa zalicza, jak sam pisze, „konieczną" restrukturyzację. Rzeczywiście w pierwszym okresie transformacji zmiany w sektorze węglowym były niezbędne, podobnie jak we wszystkich innych branżach polskiego przemysłu. Nie oznacza to przecież, że cała transformacja – na poziomie rachunku ekonomicznego – nie miała sensu. Nie jest również tak, że jeżeli dziś po niemieckich drogach jeżdżą polskie autobusy, a po włoskich torach polskie pociągi, to wszystkie te pojazdy zostały 20 lat temu subsydiowane przez polskiego podatnika, który zapłacił za bolesną transformację przemysłu motoryzacyjnego.

Miliard złotych podatku

Olszewski buduje wizerunek spółek węglowych jako tych, które nieustannie wyciągają rękę po państwowe pieniądze. Zapomina, że górnictwo to nie tylko miejsca pracy, ale też znaczące źródło dochodów budżetu państwa i lokalnych samorządów.

W 2013 roku kierowana przeze mnie spółka odprowadziła prawie 1,3 miliarda zł z tytułu podatków i opłat. Za pośrednictwem urzędu skarbowego do budżetu państwa trafiło łącznie prawie 300 mln zł podatku dochodowego od osób fizycznych, podatku dochodowego od osób prawnych i podatku VAT.

Grupa JSW zatrudnia niemal 30 tys. osób, a wliczając kontrahentów, zapewniamy pracę blisko 100 tys. ludzi. W ślad za pracownikami i kontrahentami JSW znaczna część pieniędzy wpłaconych z tytułu podatków dochodowych trafia pośrednią drogą do gmin i powiatów. Lokalne budżety zasiliło także w ubiegłym roku niemal 41 mln zł podatku od nieruchomości oraz prawie 17 mln zł opłaty eksploatacyjnej. Pozostałe 11 mln zł opłaty eksploatacyjnej spółka przekazała Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska. Istotną pozycję kosztową stanowiły wpłaty na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – było to  niemal 23 mln zł.

Wyliczając dalej: w 2013 r. JSW wpłaciła prawie 876 mln zł z tytułu składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pozostałe podatki i opłaty, jak za wieczyste użytkowanie gruntów, ekologiczne, podatek akcyzowy, podatki od czynności cywilnoprawnych i opłata skarbowa, stanowiły około 6 mln zł.

W tym kontekście ciężko zrozumieć, dlaczego to właśnie spółki węglowe – zdaniem Olszewskiego – miałyby być jeszcze dodatkowo obciążane kosztami nieefektywnego systemu górniczych rent i emerytur. Zgadzamy się, że ten system wymaga zmian, ale to nie zarządy spółek górniczych przyznawały określonym grupom pracowników przywileje. Działo się tak nie z woli i inspiracji firm, ale w wyniku politycznej kalkulacji. Jako branża od lat apelujemy do rządzących o likwidację czy chociaż optymalizację części przywilejów.

Swoją drogą nie jest tak, że całość owych ponadstandardowych uprawnień emerytalnych obciąża państwo. W samej JSW łączne zobowiązania z tytułu dodatkowych świadczeń pracowniczych wyniosły w 2013 roku ponad 2 mld zł, z czego ponad dwie trzecie to poniesiony przez spółkę koszt deputatu węglowego dla emerytów i rencistów.

Mityczne dotacje

Rzekome dotacje dla sektora węglowego, o których wspomina Olszewski, są zatem mitem. Pieniądze pochodzące od podatników szerokim łukiem omijają bowiem spółki węglowe, które w minionym roku walczyły o dodatni wynik finansowy.

Górnictwo stoi przed ogromnymi wyzwaniami. Jest to branża mocno zależna od globalnej koniunktury, która potrafi zbijać i podnosić ceny węgla zarówno energetycznego, jak i koksującego. Ale górnictwo to także zyski dla państwa – zarówno na poziomie bieżących wpływów do budżetu, jak i w perspektywie strategicznej.

Mowa oczywiście o bezpieczeństwie energetycznym. Temat ten powrócił ze zdwojoną siłą w kontekście obserwowanego za naszą granicą konfliktu. Dzięki węglowi, z którego wytwarza się ponad 90 proc. krajowej energii elektrycznej, Polska jest pod tym względem w dużej mierze niezależna. Można się cieszyć lub nie, że to bezpieczeństwo zapewnia nam węgiel, a nie czystszy gaz czy źródła odnawialne, ale nie da się tej sytuacji zmienić z dnia na dzień. Powiem więcej: taka zmiana, zwłaszcza raptowna i przeprowadzona na fali demagogicznych pokrzykiwań czy chwytliwych haseł, mogłaby polskiej gospodarce przynieść więcej szkody niż pożytku.

Na obecnym etapie alternatywą dla węgla nie są rodzime źródła odnawialne, ale całkowita zależność Polski od zagranicznych dostaw energii elektrycznej, identycznie jak w przypadku ropy i gazu. W zgodnej opinii ekspertów Polska nie ma korzystnych warunków klimatycznych dla rozwoju energetyki wiatrowej i słonecznej. Ani źródła odnawialne, ani biomasa nie mogą zapewnić stabilnych dostaw energii. Dość powiedzieć, że faktyczny potencjał całej energetyki wiatrowej wynosi w Polsce około 6 tys. MW. To mniej więcej tyle co osiem standardowych bloków węglowych. Trochę za mało jak na 40-milionowy kraj z rosnącym zapotrzebowaniem na energię.

Dlatego gospodarka niskoemisyjna w Polsce to dopiero początek zmian. System wymaga oczywiście wsparcia w postaci odnawialnych źródeł energii, ale nie warto tęsknić za polską Margaret Thatcher, która pośrednio doprowadziła do likwidacji praktycznie wszystkich kopalń węgla w Wielkiej Brytanii. Zwłaszcza że branża węglowa, kojarzona przez wielu z „brudnym" surowcem, na naszych oczach zmienia oblicze. Nowoczesne technologie dają możliwość znaczącego obniżenia emisji CO2. Nowe bloki w elektrowni w Opolu będą miały o kilkadziesiąt procent większą wydajność niż przestarzałe zakłady, które stopniowo trzeba wyłączać. Ich budowa oznacza w efekcie zdecydowanie mniejszą emisję CO2. Polska energia jest coraz czystsza i coraz bardziej efektywna.

Bezpieczeństwo energetyczne Polski i rozwój całego sektora wymagają szerokiego konsensusu. Jego osiągnięcie nie jest możliwe bez zgodnego udziału organizacji ekologicznych i przemysłu. Zatem zamiast powtarzać nieprawdy o ukrytych kosztach funkcjonowania polskiego górnictwa i wysuwać nierealne postulaty natychmiastowej rewolucji, lepiej usiądźmy do stołu i nauczmy się ze sobą rozmawiać. W polityce energetycznej nie możemy być ani naiwni, ani nieczuli na społeczne oczekiwania. Tylko wtedy będziemy w stanie wypracować długofalowy model, zapewniający stabilność gospodarki i bezpieczeństwo środowiska naturalnego.

Z artykułu Michała Olszewskiego „Kopalnie bez dna", który ukazał się w „Rzeczpospolitej", dowiadujemy się, że energetyka węglowa i przemysł wydobywczy objęte są szerokim wsparciem ze strony państwa. Rzekomo kieruje ono do tej branży gigantyczne i niekontrolowane przez nikogo strumienie pieniędzy. Publicysta z żalem stwierdza, że „na horyzoncie nie widać rodzimej Margaret Thatcher", a zamiast tego „cały kraj pracuje na górników". Jednocześnie Olszewski apeluje, by o kierunkach rozwoju sektora energii w Polsce dyskutować ponad podziałami, „niezależnie od poglądów na ekologię i unijną politykę klimatyczną".

Pozostało 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację