Felieton Przemysława Sypniewskiego w „Rz" (28.08.2014, „Listonosz to taki swoisty ambasador") jest próbą obrony monopolistycznej pozycji Poczty Polskiej (PP), której utrzymanie w przyszłości autor tłumaczy interesem publicznym. Szanuję poglądy Sypniewskiego, lecz właśnie w szeroko rozumianym interesie społecznym się z nimi całkowicie nie zgadzam.
Przede wszystkim interes społeczny nie musi kłócić się z wolnym rynkiem. Wręcz przeciwnie, to wolny rynek w wielu sektorach wymusił na państwie dbałość o interes całego społeczeństwa. Wystarczy wspomnieć rynki: telekomunikacyjny, energetyczny czy kolejowy, gdzie demonopolizacja przyniosła zyski wszystkim obywatelom. Interesem społecznym jest bowiem otrzymanie gwarantowanych usług przy jak najbardziej racjonalnej polityce kosztowej, ponieważ to z naszych podatków za te usługi płacimy. Mamy zatem prawo wymagać, aby były racjonalnie wydawane.
Dlaczego nie miałoby tak być na rynku pocztowym? Usługi powszechne to, jak sama nazwa wskazuje, sprawa wszystkich obywateli, a więc też ich wspólnego publicznego majątku. I na pewno nie jest w interesie obywateli utrzymywać z publicznych pieniędzy i dotować coś, co jest nierentowne. Tym bardziej że wszystko wskazuje, iż za obecną politykę cenową PP ponosi koszty właśnie całe społeczeństwo, któremu Poczta od ub.r. zafundowała już dwie podwyżki (jedyny taki przykład w Europie), gdzie po „liberalizacji" cena usługi powszechnej – w rozumieniu przesyłki listowej ekonomicznej w podstawowym przedziale wagowym – wzrosła od 2013 z 1,55 najpierw do 1,60, a potem do 1,75 zł.
UE tak właśnie stworzyła nowe ustawodawstwo, aby każdy, kto spełnia określone warunki i oczekiwania i może taką usługę świadczyć, mógł stanąć w szranki w publicznym konkursie. Mało tego, Unia wbrew temu, co przeczytaliśmy w felietonie pana Sypniewskiego, zachęca do budowy możliwie najbardziej konkurencyjnego i zrównoważonego rynku, a rozwiązania na rynkach pocztowych w krajach, do których poziomu gospodarczego wzdychamy, są dalece bardziej wolnorynkowe, np. Niemcy, gdzie usługa powszechna jest świadczona siłami tegoż rynku.
Jakże dziwnie brzmią w ustach prezesa PP, dużej spółki wybierającej się na giełdę, oświadczenia, że jeśli nie wygra dużego publicznego konkursu to i debiut, i model biznesowy, i przyszłość firmy będą zagrożone? Aha, no i oczywiście interes publiczny. Byłbym zapomniał.