Demony w służbie interesu publicznego

Interes społeczny nigdy nie powinien sprowadzać się do dbałości jedynie ?o interesy firmy należącej do państwa.

Publikacja: 22.09.2014 08:00

Demony w służbie interesu publicznego

Foto: materiały prasowe

Felieton Przemysława Sypniewskiego w „Rz" (28.08.2014, „Listonosz to taki swoisty ambasador")  jest próbą obrony monopolistycznej pozycji Poczty Polskiej (PP), której utrzymanie w przyszłości autor tłumaczy interesem publicznym. Szanuję poglądy Sypniewskiego, lecz właśnie w szeroko rozumianym interesie społecznym się z nimi całkowicie nie zgadzam.

Przede wszystkim interes społeczny nie musi kłócić się z wolnym rynkiem. Wręcz przeciwnie, to wolny rynek w wielu sektorach wymusił na państwie dbałość o interes całego społeczeństwa. Wystarczy wspomnieć rynki: telekomunikacyjny, energetyczny czy kolejowy, gdzie demonopolizacja przyniosła zyski wszystkim obywatelom. Interesem społecznym jest bowiem otrzymanie gwarantowanych usług przy jak najbardziej racjonalnej polityce kosztowej, ponieważ to z naszych podatków za te usługi płacimy. Mamy zatem prawo wymagać, aby były racjonalnie wydawane.

Dlaczego nie miałoby tak być na rynku pocztowym? Usługi powszechne to, jak sama nazwa wskazuje, sprawa wszystkich obywateli, a więc też ich wspólnego publicznego majątku. I na pewno nie jest w interesie obywateli utrzymywać z publicznych pieniędzy i dotować coś, co jest nierentowne. Tym bardziej że wszystko wskazuje, iż za obecną politykę cenową PP ponosi koszty właśnie całe społeczeństwo, któremu Poczta od ub.r. zafundowała już dwie podwyżki (jedyny taki przykład w Europie), gdzie po „liberalizacji" cena usługi powszechnej – w rozumieniu przesyłki listowej ekonomicznej w podstawowym przedziale wagowym – wzrosła od 2013 z 1,55 najpierw do 1,60, a potem do 1,75 zł.

UE tak właśnie stworzyła nowe ustawodawstwo, aby każdy, kto spełnia określone warunki i oczekiwania i może taką usługę świadczyć, mógł stanąć w szranki w publicznym konkursie. Mało tego, Unia wbrew temu, co przeczytaliśmy w felietonie pana Sypniewskiego, zachęca do budowy możliwie najbardziej konkurencyjnego i zrównoważonego rynku, a rozwiązania na rynkach pocztowych w krajach, do których poziomu gospodarczego wzdychamy, są dalece bardziej wolnorynkowe, np. Niemcy, gdzie usługa powszechna jest świadczona siłami tegoż rynku.

Jakże dziwnie brzmią w ustach prezesa PP, dużej spółki wybierającej się na giełdę, oświadczenia, że jeśli nie wygra dużego publicznego konkursu to i debiut, i model biznesowy, i przyszłość firmy będą zagrożone? Aha, no i oczywiście interes publiczny. Byłbym zapomniał.

Czy nie brzmi to jak publicznie i głośno wyrażony lekki szantaż? O ile w ustach prezesa można to jeszcze zrozumieć, to już ze strony analityków rynku jest to argument co najmniej dziwny. Nie chcę być aż tak cyniczny, by usłyszeć w takiej argumentacji sugestię, że przetarg powinien być fikcyjny i z góry obstawiony, choć na jednym z posiedzeń Komisji Infrastruktury, w którym uczestniczyłem, posłowie pytali wprost Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji o to, dlaczego nie ukształtowano tak przetargu dla sądów powszechnych i prokuratur, aby mogła go wygrać Poczta Polska. Jeśli chcemy być „na poważnie" w UE, to absolutnie nie wolno szukać rozwiązań, by obejść jej przepisy oraz naruszać zasady wolnej konkurencji.

Interes publiczny to też słowa, które brzmią podniośle, dumnie i jeśli się chce – groźnie. „Interes publiczny jest zagrożony", „grozi nam paraliż państwa", „nikt poza Pocztą nie jest w stanie tego robić" – grzmią eksperci. Przypomina się początek roku i lawina gróźb, strachów, że potop i koniec świata. A tymczasem system sądowniczy działa, państwo nie zostało sparaliżowane, listy jakimś cudem „się dostarczają". W kieszeni państwa, a w zasadzie podatników, bo państwo nie ma żadnych swoich pieniędzy, pozostają dziesiątki milionów złotych, które byłyby trwonione przez monopolistę, by bronić model funkcjonowania, którego obronić się nie da, a sama usługa jest tańsza wraz z podatkami o 200 mln zł; opatrzność jest widać łaskawa dla interesu publicznego i Polski.

Dlaczego niechętnie zauważa się, iż PP wyrósł konkurent. W imię jakiego interesu, poza własnym, PP i jej apologeci chcieliby mu to prawo odebrać?

Co ciekawe – w opiniach o nadrzędnej roli PP wobec innych podmiotów rynku pocztowego mieszają się interes społeczny i model biznesowy Poczty. O czym zatem mówimy? O interesie społeczeństwa, który powinien być realizowany poprzez dostosowany do rzeczywistości gospodarczo-społecznej model operatora, czy też o tym, że społeczeństwo ma obowiązek wspierać interes i przestarzały model biznesowy PP? Mnie samego ogarnia niepokój, kiedy czytam, że nadchodzi zagrożenie dla PP, jej pracowników i placówek.

Ale się uspokajam, gdy uświadamiam sobie, że rynek to wielu operatorów, chętnie zatrudniających fachowców, których PP będzie zwalniać. Placówki też zostaną szybko zastąpione sklepami czy galeriami sztuki. Podobnie jak wygląda to w W. Brytanii, Niemczech czy Szwecji. Tak działa rynek. Tylko dlaczego Poczta uparcie udaje, że tego nie rozumie?

—Autor jest prezesem Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych

Felieton Przemysława Sypniewskiego w „Rz" (28.08.2014, „Listonosz to taki swoisty ambasador")  jest próbą obrony monopolistycznej pozycji Poczty Polskiej (PP), której utrzymanie w przyszłości autor tłumaczy interesem publicznym. Szanuję poglądy Sypniewskiego, lecz właśnie w szeroko rozumianym interesie społecznym się z nimi całkowicie nie zgadzam.

Przede wszystkim interes społeczny nie musi kłócić się z wolnym rynkiem. Wręcz przeciwnie, to wolny rynek w wielu sektorach wymusił na państwie dbałość o interes całego społeczeństwa. Wystarczy wspomnieć rynki: telekomunikacyjny, energetyczny czy kolejowy, gdzie demonopolizacja przyniosła zyski wszystkim obywatelom. Interesem społecznym jest bowiem otrzymanie gwarantowanych usług przy jak najbardziej racjonalnej polityce kosztowej, ponieważ to z naszych podatków za te usługi płacimy. Mamy zatem prawo wymagać, aby były racjonalnie wydawane.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację