Dyskusja o cyfryzacji Polski skupiła się w ostatnim czasie przede wszystkim na rozdysponowaniu częstotliwości 800 MHz. Wszyscy uczestnicy rynku – rząd, UKE i UOKiK oraz przedsiębiorstwa telekomunikacyjne – wydają się mieć podobny cel: zapewnić Polakom dostęp do szerokopasmowego internetu jak najszybciej i przede wszystkim skutecznie. Problem w tym, że jest istotna różnica zdań pomiędzy nimi co do sposobu osiągnięcia tego celu.
Cel jest znany: zgodnie z Europejską Agendą Cyfrową (EAC) przyjętą przez Komisję Europejską wszyscy Europejczycy powinni mieć do 2020 r. dostęp do szybkiego internetu o przepustowości przekraczającej 30 Mb/s, a połowa gospodarstw domowych – 100 Mb/s. Dostęp można mieć drogą stacjonarną lub bezprzewodową, w skrócie więc sprowadza się to do tego, czy strony w sieci możemy przeglądać dzięki internetowi kablowemu czy mobilnemu. I o ile mieszkańcy miast mają pełen wybór ofert i dostawców, o tyle ci z terenów mało zurbanizowanych już nie. I nie jest to tylko problem Polski, ale znacznej części UE.
Kabel czy LTE
Rozważając dylemat „internet kablowy czy mobilny", trzeba odpowiedzieć na podstawowe pytanie o realne możliwości objęcia zasięgiem maksymalnej liczby mieszkańców i gospodarstw domowych w Polsce. Wybór jest pomiędzy koncepcją pokrycia kraju siecią mobilną i stacjonarną bądź ich kombinacją. Należy przy tym wspomnieć o tym, że jeśli UE coś wymyśla i zgłasza nowe projekty, to ma też zwykle pomysł, skąd wziąć pieniądze na realizację. Przewidziała więc, że wspomoże finansowo kraje członkowskie w działaniach, które doprowadzą do sukcesu strategię EAC. I tak polski rząd planuje, że na rozwój szybkiego internetu przeznaczy nieco ponad 1 mld euro ze środków unijnych w ramach programu operacyjnego „Polska cyfrowa" (POPC).
Część graczy rynkowych, np. jeden z dużych operatorów telekomunikacyjnych, stara się dowodzić, że tylko internet kablowy jest w stanie zapewnić realizację EAC, a mobilny w technologii LTE wydaje się sprowadzać do roli dodatku do światłowodów. Stawia więc tezę, że łącza kablowe i światłowodowe dotrą do wszystkich mieszkańców i gospodarstw domowych w Polsce (dla ścisłości trzeba zauważyć, że ów operator nie mówi o wszystkich Polakach, ale o „większości"). W Polsce mieszka 38,5 mln ludzi, z tego 15,2 mln poza dużymi miastami. Warto więc odpowiedzieć sobie na pytanie, czy faktycznie w kraju o takim ukształtowaniu powierzchni i gęstości zaludnienia doprowadzenie światłowodu do każdego gospodarstwa domowego jest możliwe. Według mnie odpowiedź jest tylko jedna: nie.
Mamy w Polsce 13,6 mln gospodarstw domowych. Z tego prawie 8 mln leży o mniej niż 1 km od jakiegoś węzła transmisyjnego. Do tej pory zaledwie 0,5 mln gospodarstw ma doprowadzony światłowód do domu (FTTH), choć mniej niż 1/5 go wykorzystuje. Jest zatem w Polsce realna potrzeba budowy sieci światłowodowej. Ale opowiadanie o zapewnieniu światłowodowego dostępu do internetu wszystkim mieszkańcom Polski to mrzonka.