Zebrane przez nas opinie ekonomistów i analityków dają podstawy do ostrożnego optymizmu. Wielkiego przełomu i znaczącej poprawy sytuacji raczej nie możemy oczekiwać, ale nasza gospodarka powinna rozwijać się nie wolniej niż w 2014 r., czemu będzie towarzyszyć wzrost zatrudnienia i płac. Inflacja wciąż będzie niska, eksport będzie rósł, większa będzie też konsumpcja.

Oczywiście wszystkie te prognozy nie biorą pod uwagę zdarzeń nadzwyczajnych, których po prostu nie da się przewidzieć. I to jest chyba największa słabość wszystkich prognoz. Z doświadczenia wiemy bowiem, że nawet najbardziej logiczne i uzasadnione przewidywania mogą wziąć z dnia na dzień w łeb, bo nagle wydarzyło się coś, co zmienia stabilną, wydawałoby się, sytuację. Mało kto zdołał przewidzieć kryzys finansowy z lat 2008–2009, a zwłaszcza jego skalę. Czy ktoś rok temu spodziewał się rosyjskiej agresji na Ukrainę i jej ekonomicznych konsekwencji dla naszego regionu? Nie przypominam sobie też prognoz mówiących o spadku cen ropy do 60 dolarów za baryłkę.

Inna sprawa, że naturalny optymizm co do przyszłości ma głębokie uzasadnienie ewolucyjne. Gdyby ludzie spodziewali się w przyszłości tylko złych rzeczy, to po co byłoby żyć, rozmnażać się, gromadzić dobra itp., itd.? Dlatego nie tylko chcemy w przyszłość patrzeć z optymizmem, ale też wolimy słuchać dobrych prognoz niż złych. Na szczęście nasze prognozy na 2015 r. są całkiem dobre.