W ubiegłym roku dzielono jedynie dotacyjne resztówki jeszcze z programów operacyjnych na lata 2007-2013. Nie było tego wiele i dlatego przedsiębiorcy, ale też cześć samorządowców (szczególnie z mniej zadłużonych gmin) liczyła już na nowe pieniądze. Ostatecznie się przeliczyła, bo choć rząd wysłał projekty nowych programów operacyjnych do Brukseli rok temu, w styczniu 2014 r., to Komisja Europejska zaczęła je zatwierdzać dopiero prawie rok później w grudniu 2014 r. (na dziś akceptację ma pięć z sześciu programów krajowych i siedem z szesnastu regionalnych).

Niezależnie jednak od tego bardzo długiego procesu negocjacji teraz, w 2015 r., nowe programy ruszą, co w praktyce oznacza, że będą ogłaszane pierwsze, szczególnie wytęsknione przez biznes, konkursy na dotacje. Przedsiębiorcy muszą jednak pamiętać, że będą to pieniądze trudniejsze, bardziej ukierunkowane na innowacje i działalność badawczo-rozwojową niż na proste projekty związane np. z zakupem technologii.

Zapewne ostatecznie przedsiębiorcy i ich doradcy poradzą sobie i z nowymi, bardziej wyśrubowanymi wymaganiami. Można im tylko życzyć, aby konkurencja „w biegu" po granty nie była zbyt wielka, bo z dużą pewnością można założyć, że po 2014 r. będącym okresem dotacyjnej posuchy chętnych na dofinansowanie będzie bardzo wielu i pierwsze konkursy dla firm będą oblegane. Na razie szturm firm odroczono, bo pierwszy ogłoszony konkurs (30 grudnia 2014 r. w programie „Polska cyfrowa") jest skierowany do administracji centralnej i podmiotów z nią związanych. Jednak co się odwlecze to w 2015 r. nie uciecze...