W ramach tarczy antykryzysowej wiosną i latem do firm trafiło ponad 142 mld zł na poprawę płynności i ochronę miejsc pracy. Z samej tylko tarczy Polskiego Funduszu Rozwoju na konta prawie 346 tys. małych i średnich firm trafiło 60,5 mld zł. – Dzięki temu firmy zgromadziły większy bufor płynnościowy niż przed pandemią – przekonywał w wywiadzie dla „Rz" Paweł Borys, prezes PFR.
To m.in. za sprawą ogromnych pieniędzy z tarcz firmy przetrwały lockdown i zerwanie łańcuchów dostaw. W trakcie stopniowego odmrażania gospodarki większość z nich wróciła do życia i zaczęła mozolnie odrabiać straty.
– Odbicie w trzecim kwartale było dynamiczne, weszliśmy na poziom około 95 proc. aktywności gospodarczej sprzed Covid-19 – mówił wspomniany już szef PFR.
Ale pandemia nie odpuszcza. I choć nie obserwujemy dziś zrywania łańcuchów dostaw czy zamykania handlu, to jesteśmy narażeni na drugie dno kryzysu, czyli ponowny spadek aktywności gospodarczej. Na razie ekonomiści szacują, że nie będzie on tak głęboki jak w drugim kwartale. Rząd zapewnia, że nie ma mowy o kolejnym zamrożeniu gospodarki. Ale sytuacja jest dynamiczna. Pandemia w Polsce zdaje się wymykać spod kontroli rządu i trudno przewidzieć, co będzie dalej. Wszystko to wiąże się z coraz poważniejszymi obostrzeniami nakładanymi na mieszkańców, które coraz mocniej dotykają też firm. Na razie uderzają one punktowo, ale akurat w branże najmocniej doświadczone kryzysem związanym z pandemią. Cierpią więc gastronomia, organizatorzy imprez, ślubów czy branża fitness. Ograniczenia związane z dopuszczalną mniejszą liczbą klientów czy ograniczeniem czasu pracy biją też w turystykę. „Nie przetrwamy kolejnych miesięcy" – załamują ręce przedsiębiorcy. I coraz głośniej apelują o pomoc rządu.
Ten się do tego nie pali. Nie przygotował jasnego planu wsparcia na drugą falę pandemii. Coraz wyraźniej widać jednak, że kryzys nie rozejdzie się po kościach. – Po pierwszej fali mamy gotowe mechanizmy pomocowe. Łatwo można je uruchomić – przekonuje szef PFR. A rzecznik rządu mówi, że wznowiono posiedzenia gospodarczego sztabu kryzysowego. Nie ma wyboru. Programy pomocowe, na razie punktowe dla poszczególnych branż, trzeba będzie uruchomić. Jeśli bowiem firmy zaczną padać, to pieniądze wpompowane w nie wiosną i latem, po prostu pójdą na marne. Skoro się powiedziało „A"...