Część ekonomistów uważa, że choć druga fala pandemii ma w Polsce i wielu innych krajach Europy ostrzejszy przebieg niż pierwsza, to jej wpływ na gospodarki będzie mniejszy. Jednym z powodów ma być to, że rządy wiedzą już, jak łagodzić gospodarcze konsekwencje pandemii. Czy jednak Europę i Polskę stać na to, aby nadal wspierać firmy i pracowników?
Przedwczesne działania oszczędnościowe to spore zagrożenie dla ożywienia gospodarczego. Zadłużenie rządów rośnie, a PKB spada. To stwarza naturalną presję na rządy, żeby ograniczyć wydatki i przywrócić równowagę w finansach publicznych. Dopóty, dopóki trwa kryzys wywołany przez Covid-19, rządy nie powinny się tej presji poddawać. Na szczęście wiele państw Europy, na czele z Niemcami, rozszerza teraz programy wsparcia na kolejny rok. Jednocześnie reguły fiskalne w UE są uelastyczniane. Dopiero gdy dojdzie do trwałego odbicia popytu prywatnego, będzie można myśleć o ograniczeniu popytu publicznego.
Agencje ratingowe powstrzymywały się dotąd od obniżek ocen wiarygodności kredytowej państw, argumentując, że wzrost ich zadłużenia jest podyktowany nadzwyczajnymi okolicznościami i jest przejściowy. Czy ten argument pozostaje w mocy także dziś, gdy kryzys się przedłuża?
Jest jasne, że pandemia będzie miała długoterminowy wpływ na finanse publiczne Polski i innych krajów. W Polsce według naszych prognoz dług sektora finansów publicznych wzrośnie do około 59 proc. PKB na koniec 2021 r., potem będzie stopniowo malał. To nie będzie poziom zadłużenia, który stanowiłby jakieś gigantyczne zagrożenie dla stabilności finansowej kraju. Tym bardziej że profil polskiego długu jest dość dobry. Koszt jego obsługi jest najniższy w historii, średnia zapadalność wynosi około pięciu lat, a sektor bankowy i NBP zapewniają rynkowi obligacji skarbowych dużą płynność. Dzięki temu tegoroczne potrzeby pożyczkowe rządu zostały zaspokojone już w sierpniu. Nie należy więc przedwcześnie przystępować do polityki oszczędnościowej. Sektor publiczny musi teraz wyciągać rękę do sektora prywatnego. To jest spójne z filozofią, którą kieruje się teraz cała UE. Fundusz Next Generation EU (Funduszy Odbudowy), opiewający na 750 mld euro, będzie nakierowany właśnie na wsparcie inwestycji prywatnych.
Działania pomocowe dla firm w połączeniu z bardzo łagodną polityką pieniężn niosą ryzyko zombifikacji gospodarek, czyli podtrzymywania przy życiu słabych firm, co na dłuższą metę może szkodzić produktywności gospodarki. Czy to ryzyko jest na tyle duże, że rządy powinny już dziś pomimo drugiej fali pandemii myśleć o ograniczeniu wsparcia?