- Robiąc z dziećmi czy wnukami zakupy w sklepie zachęcaj je do prostych rachunków np. do obliczenia, ile kosztowałyby trzy opakowania jogurtu zamiast jednego. W ten sposób pokażesz dzieciom praktyczne korzyści z matematyki i zachęcisz je do nauki- radzi swym czytelnikom amerykański magazyn „Forbes" zaniepokojony niskim poziomem umiejętności matematyczno-technologiczno- inżynieryjno- przyrodniczych (w skrócie STEM) wśród przedstawicieli pokolenia Y, czyli tzw. Millenialsów.

Niepokój jest uzasadniony, bo uwielbiający statystyki Amerykanie wyliczyli, że przy obecnym poziomie umiejętności STEM, za jakiś czas w USA może zabraknąć kandydatów do zastąpienia odchodzących na emeryturę specjalistów. Co prawda ratunkiem mogą być imigranci, ale o tych najlepszych konkurencja już dawno jest globalna. W dodatku miejsc pracy w zawodach związanych z umiejętnościami STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics) przybywa trzykrotnie szybciej niż w innych specjalnościach- konkretnie ich liczba zwiększa się o 17 proc. rocznie.

Choć nie każdy absolwent tych kierunków jest dzisiaj rozchwytywany, to i tak ma zdecydowanie większe szanse na pracę w zawodzie niż jego koledzy np. z kierunków biznesowych. Podobnie jest w Europie, gdzie np. Niemcy szacują swój deficyt kadry technicznej, w tym inżynierów na 119 tys. –tyle sięgnie on za kilka lat, gdy spora część niemieckich inżynierów (średnia wieku to 55 lat) odejdzie na emeryturę. Nawet w Polsce coraz częściej słychać o problemach firm ze zdobyciem specjalistów w dziedzinach STEM, zwłaszcza w IT- firmy doradztwa strategicznego zwracają uwagę, że ten deficyt może utrudnić rozwój bardzo perspektywicznego rynku usług informatycznych w chmurze i centrów przetwarzania danych (data-centers).

Co prawda w ostatnich latach odsetek studentów kierunków STEM nieco się w Polsce zwiększył, ale nadal są oni w zdecydowanej mniejszości. Według GUS, w roku akademickim 2013/14 wciąż najwięcej studentów miały kierunki ekonomiczno-administracyjne (20,2 proc.) społeczne (9,8 proc.) i pedagogiczne (9,4 proc.), choć wraz z kolejnymi pokoleniami niżu demograficznego pracy dla pedagogów będzie ubywało. Udział studentów kierunków biologiczno-matematycznych, informatycznych oraz inżynieryjno-technicznych nie przekraczał 18 proc. Gdyby dodać przyszłych architektów i budowlańców sięgnąłby 23 proc.

Dobrze, że widać postęp w porównaniu z początkiem wieku, gdy przyszłych ekonomistów, urzędników czy socjologów i psychologów kształciliśmy dużo więcej. Pomogło wprowadzenie matematyki na maturze. Jednak teraz, jeśli mamy poprawiać konkurencyjność oraz innowacyjność naszej gospodarki, niezbędny jest dalszy wzrost liczby specjalistów STEM. Warto zrobić coś więcej dla zwiększenia atrakcyjności przedmiotów ścisłych w szkole. Amerykanie zabierają się za popularyzację matematyki (także wśród rodziców), za poprawę jakości jej nauczania już w podstawówkach inwestując również w poprawę kształcenia nauczycieli tych przedmiotów. Tak by nie zniechęcali do matematyki a pokazywali uczniom jak najwięcej codziennych korzyści z jej znajomości. Tego bardzo potrzeba nam również w Polsce, gdzie nadal do dobrego tonu wśród celebrytów należy chwalenie się, jakim to głąbem z matematyki było się w szkole.