Protestujący domagali się: wyższych płac w budżetówce, podwyżki płacy minimalnej, ogólnie wyższych płac, likwidacji umów śmieciowych („ Nie chcemy być śmieciami i pracować na umowach śmieciowych" – krzyczeli działacze związkowi; akurat oni na takich umowach nie są zatrudnieni). Wśród manifestujących najbardziej widoczni byli: nauczyciele, górnicy i strażacy. A grupy te nie są szczególnie pokrzywdzone płacowo (pomijam sprawę przywilejów pracowniczych).
Manifestacja odbyła się w niezbyt dobrym momencie. I to nie tylko dlatego, że pogoda popsuła wycieczkę do Warszawy. W tym samym czasie portal Movehub poinformował, że polskie płace przekroczyły poziom płac greckich (z kronikarskiego obowiązku trzeba dodać, że grecki kryzys budżetowy został spowodowany uporczywą realizacją takich właśnie postulatów jak te zgłaszane przez związkowców). Natomiast GUS podał bardzo dobre informacje z rynku pracy. W marcu przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) było o 4,9 proc. wyższe niż przed rokiem, wyniosło 4214,14 zł. Taki wskaźnik dynamiki po raz ostatni odnotowaliśmy przed siedmiu laty. Co więcej, przeciętne zatrudnienie było wyższe o 1,1 proc. w skali rocznej. Taki wzrost jeszcze przed rozkwitem prac sezonowych wskazuje, że możliwy jest dalszy spadek stopy bezrobocia.
Rzecz jasna daleki jestem od twierdzenia, że z zatrudnieniem i płacami jest u nas wspaniale. Z badań Eurostatu wynika, że koszty płacowe (wynagrodzenia i narzuty) należą w Polsce do najniższych w UE. Jeszcze niższe są w pięciu krajach, ale tak było zawsze (warte odnotowania jest jednak to, że przegoniliśmy najbogatsze kiedyś w RWPG Węgry).
Spore są także odchylenia od średniej. A to oznacza, że w niektórych miejscach wysokość zarobków jest relatywnie niska. Temu zróżnicowaniu poświęcony jest ostatni raport kancelarii Sedlak & Sedlak. Pokazuje on, że wynagrodzenia zależą nie tylko od czynników, na które pracownik ma jakiś wpływ (np. wykształcenie czy staż pracy), ale także od takich zmiennych, jak płeć, miejsce zamieszkania, wielkość i rodzaj przedsiębiorstwa, branża.
Zarobki kobiet są o ponad jedną czwartą niższe (mediana: mężczyźni – 4600 zł, kobiety – 3600 zł). W Warszawie ludzie zarabiają średnio 5450 zł, o 85 proc. więcej niż zatrudnieni w małych miastach i o 90 proc. więcej niż mieszkańcy ściany wschodniej. Płace w dużych przedsiębiorstwach wynoszą 4800 zł i są o 60 proc. wyższe niż w małych firmach. Podmioty z udziałem kapitału zagranicznego płacą przeciętnie 5833 zł, o dwie trzecie więcej niż przedsiębiorstwa wyłącznie z krajowym kapitałem. A w branży IT zarabia się średnio 5700 zł, o 85 proc. więcej niż w usługach dla ludności.