Nie, to powinien być prawdziwy dobrobyt już wkrótce po wyborach. Najpierw więc były przecieki o likwidacji składek na ZUS i NFZ. Potem ktoś ogłosił , że Platforma proponuje PIT 10 procent. A potem okazało się, że tak niski PIT będzie tylko dla niektórych, a likwidacja składek jak finanse pozwolą. W efekcie po „obniżeniu" PIT i „likwidacji składek" na ZUS i NFZ spadną one w sumie - w przypadku maksymalnych obciążeń - z 43,5 do 39,5 procent. Platforma wyliczyła, że te manipulacje podatkowo-składkowe mają kosztować 10,2 miliarda.
W tym samym czasie PSL dołożył darmowe leki dla seniorów, a PiS pociągnął minimalną płacę do 12 złotych za godzinę i podparł ją 1,2 milionem miejsc pracy. Platforma zaś ruszyła w konkrety. VAT w dół o 1 punkt procentowy, płaca minimalna też 12 złotych za godzinę i na deser dla 3 milionów Polaków bon na zwrot wydatków na leki.
W tym tygodniu rozkręciła się też kampania w Ameryce, a pewne poruszenie wywołał plan Jeba Busha, kandydata na kandydata w wyborach prezydenckich. Otóż Jeb, syn i brat prezydentów z dynastii, zamieścił swój program gospodarczy na 14 stronach (gospodarcza część programu Platformy liczy 8 stron).
Oba kwity – platformiany i Bushowy - nie mówią jak obiecywane cuda będą sfinansowane. Jeżeli dobrze wczytałem się w liczne dokumenty na stronie Jeba , Bushowi zamiast rachunków wystarcza stwierdzenie, że wzrost gospodarczy dzięki temu sięgnie 4 procent. Ale w jego programie obok radykalnego obniżenia najwyższej stawki PIT, równie radykalnego obniżenia CIT, likwidacji podatku od posiadłości oraz obniżenia podatku od dochodów kapitałowych (to nie koniec listy cudów) jest także m.in. likwidacja lub ograniczenie ulg podatkowych i kilka innych zapisów oszczędnościowych. Platforma też uznała, że detale finansowania są zbędne (o ile dobrze wczytałem się w niewyraźne strony z programem). Zaś PiS uznał, że kilkadziesiąt miliardów niezbędnych do realizacji programu znajdzie się dzięki lepszej ściągalności podatków (plus kilka miliardów z bankowego i handlowego) co wydaje się ciut mało realne.
W przypadku Jeba Busha znamy już pierwsze reakcje ekonomistów. Jedni uważają , że plan Busha to początek długiej drogi do wyższego wzrostu gospodarczego, inni że to powrót gospodarki voodoo a skutkiem będzie powiększanie deficytu i długu publicznego. Jednak na ogół dane w jego programie plus szacunki Kongresowego Biura Budżetu, pozwalają na ocenę, jakie przyniesie dodatkowe wpływy dzięki likwidacji lub ograniczeniu ulg, ile będą kosztować cięcia podatków i jakie na wyjściu będą dochody, deficyt i dług. Znani ekonomiści popierający Busha - Feldstein i Hubbard - opublikowali 18 stronicowy kwit wypełniony liczbami, z których wynika, że tempo wzrostu gospodarczego wzrośnie przynajmniej o 0,5 punkta rocznie, zaś dług publiczny może wzrosnąć, ale stosunkowo niewiele, a być może w ogóle. W każdym razie za oceanem zainteresowani pogrążyli się w rachunkach, ci co nie wierzą w program Busha – też. U nas, niestety, zamiast rachunków będą połajanki.