Co dalej z Europą?

Jest co­raz wię­cej po­wo­dów, by mar­twić się o przy­szłość Unii Eu­ro­pej­skiej.

Publikacja: 16.09.2015 21:00

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, profesor Politechniki Warszawskiej

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, profesor Politechniki Warszawskiej

Foto: Fotorzepa/Radek Pasterski

Dla jed­nych ozna­cza ona brak gra­nic i ry­nek pół mi­liar­da kon­su­men­tów. In­nym przy­po­mi­na świę­te­go Mi­ko­ła­ja, hoj­nie sy­pią­ce­go pie­nią­dze na bu­do­wę dróg i lot­nisk. Dla jesz­cze in­nych jest sym­bo­lem wszech­po­tę­żne­go biu­ro­kra­tycz­ne­go Le­wia­ta­na, opla­ta­ją­ce­go mac­ka­mi te­ry­to­rium od Ta­gu do Bu­gu. Ale dla wszyst­kich – nie­za­le­żnie od sym­pa­tii lub an­ty­pa­tii – jest przy­kła­dem do­bro­wol­ne­go sto­wa­rzy­sze­nia na­ro­dów eu­ro­pej­skich, dzię­ki któ­re­mu kon­ty­nent od po­nad pół wie­ku cie­szy się po­ko­jem i ro­sną­cym do­bro­by­tem.

Nie cho­dzi o uchodź­ców. Nie cho­dzi o pie­nią­dze. Nie cho­dzi o pa­kiet kli­ma­tycz­ny. Nie cho­dzi o kry­zys ukra­iń­ski. Cho­dzi o spo­sób funk­cjo­no­wa­nia.

In­te­gra­cja za­czę­ła się skrom­nie, od sze­ściu kra­jów. Po­tem, co kil­ka­-, kil­ka­na­ście lat, przy­stę­po­wa­ły no­we, tak że Unia li­czy ich dziś 28 (i kil­ka w ko­lej­ce). Do wy­bo­ru by­ły dwa mo­de­le in­te­gra­cji: al­bo Sta­ny Zjed­no­czo­ne Eu­ro­py, do któ­rych wzy­wał Win­ston Chur­chill, a więc wspól­ne pań­stwo, w któ­rym de­cy­zje po­dej­mu­je się zgod­nie z wo­lą więk­szo­ści. Al­bo ro­dzaj sto­wa­rzy­sze­nia, w któ­rym de­cy­zje po­dej­mu­je się w spo­sób jed­no­myśl­ny, ucie­ra­jąc ko­lej­ne kom­pro­mi­sy po­przez mo­zol­ne ne­go­cja­cje. Wy­bra­no to dru­gie roz­wią­za­nie – żad­na na­praw­dę wa­żna de­cy­zja w Unii nie za­pa­da wbrew wo­li ja­kie­go­kol­wiek kra­ju, jak ognia uni­ka się gło­so­wa­nia więk­szo­ścio­we­go na­wet tam, gdzie jest ono mo­żli­we.

Ta­ki me­cha­nizm da­wał uczest­ni­czą­cym w in­te­gra­cji na­ro­dom po­czu­cie spo­re­go kom­for­tu. I ja­koś przez de­ka­dy dzia­łał, choć nie­jed­no­krot­nie wy­pra­co­wa­nie kom­pro­mi­su by­ło praw­dzi­wą dro­gą przez mę­kę.

Dziś jed­nak dzia­łać prze­stał. Od kie­dy świat zna­lazł się w sy­tu­acji kry­zy­so­wej, wy­ma­ga­ją­cej szyb­kich de­cy­zji, Unia ra­dzi so­bie co­raz go­rzej. Za­czę­ło się od kry­zy­su fi­nan­so­we­go w ro­ku 2008 – Unia nie by­ła w sta­nie pod­jąć żad­nej wspól­nej ak­cji, po­szcze­gól­ne kra­je zro­bi­ły to na wła­sną rę­kę. Po­tem przy­szedł kry­zys za­dłu­że­nio­wy kra­jów Po­łu­dnia – po­now­nie, za­miast szyb­kiej de­cy­zji, mie­li­śmy kil­ku­let­ni spek­takl nie­koń­czą­cych się kłót­ni i pró­by sił. Te­raz ma­my z ko­lei kry­zys imi­gra­cyj­ny – i zno­wu, Unia nie jest w sta­nie pod­jąć żad­nej de­cy­zji, a po­szcze­gól­ne kra­je na­wza­jem się oska­rża­ją o brak go­to­wo­ści do współ­pra­cy.

Nie cho­dzi o to, czy Pol­ska ma przy­jąć ta­ką czy in­ną licz­bę uchodź­ców. Ani o to, czy Gre­cja ma speł­nić ta­kie czy in­ne wa­run­ki w ce­lu uzy­ska­nia po­mo­cy fi­nan­so­wej. Cho­dzi o to, że przy obec­nym mo­de­lu funk­cjo­no­wa­nia sa­ma Unia zna­la­zła się dziś w głę­bo­kim kry­zy­sie – kry­zy­sie nie­zdol­no­ści do po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji w sy­tu­acjach na­głych i nie­prze­wi­dy­wal­nych. A wie­le wska­zu­je na to, że z ta­ki­mi wła­śnie sy­tu­acja­mi bę­dzie­my mie­li bar­dzo czę­sto do czy­nie­nia w nie­sta­bil­nym świe­cie XXI wie­ku.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację