Tyle smutnych rzeczy działo się w ciągu ostatnich dni i tygodni, że trudno o uśmiech. Ale jednocześnie mamy ciepłą wiosnę, zbliża się długa leniwa majówka (i pomyśleć, że 1 maja nazywany był kiedyś „Świętem Pracy”...), na naszej półkuli robi się coraz piękniej. Społecznym obowiązkiem jest pisanie o czymś wesołym i podnoszącym na duchu.
Felietonista ekonomiczny jest jednak w trudnej sytuacji. Wprawdzie prezydent Trump w ostatnich dniach nieco mniej straszy wzrostem ceł, ale przecież już podniósł efektywną amerykańską taryfę celną do najwyższego poziomu od stulecia, a zawieszone chwilowo „cła odwetowe” wciąż są przedmiotem negocjacji i mogą łatwo powrócić, zwiększając ją do poziomu z czasów wojny secesyjnej. Sposób wyliczenia tych ceł był rzeczywiście komiczny, ale akurat w tej sprawie nikomu nie jest do śmiechu, a próby napisania na tej kanwie zabawnego felietonu doprowadziłyby zapewne do uznania, że ekonomiści mają bardzo specyficzne poczucie humoru.