Porządny Mikołaj składa nie więcej niż trzy wizyty

Rozdawanie prezentów pozwala mi naładować akumulatory na cały rok - mówi Marek Madalski, Święty Mikołaj do wynajęcia z Wrocławia.

Aktualizacja: 06.12.2015 21:50 Publikacja: 06.12.2015 21:00

Porządny Mikołaj składa nie więcej niż trzy wizyty

Foto: materiały prasowe

Rz: Agencje zatrudnienia mają problem ze znalezieniem kandydatów do sezonowych prac przedświątecznych, np. do bycia Świętym Mikołajem. Główny wpływ na to ma spadek bezrobocia, ale może to jest po prostu zbyt ciężka praca?

Marek Madalski: Na pewno jest ciężka, z tym że mnie akurat sprawia ona wielką przyjemność, a to rekompensuje ten trud. Mikołaj musi być w formie: dźwigać worki z prezentami, a czasem nawet wdrapać się na balkon, jeśli takiej niespodzianki oczekują rodzice. Na co dzień prowadzę firmę przeprowadzkową, więc formę utrzymuję cały czas; mnie to nie przeraża. Za to rozdawanie prezentów pozwala mi naładować akumulatory na cały rok. Zaczynałem to robić dla pieniędzy, a teraz doklejam białą brodę już wyłącznie z czystej przyjemności.

Na czym ta praca polega?

W okresie mikołajkowym odwiedza się przedszkola, później są imprezy firmowe, bo dorośli także chcą się trochę rozchmurzyć po pracy. Za to w wigilię Bożego Narodzenia jeździ się po domach. Porządny Mikołaj nie pisze się na więcej niż trzy wizyty. Czasu jest mało, bo pierwsza gwiazdka pojawia się po godz. 15, a na ostatnią wizytę należy przyjechać na pewno przed 20. Gdy robi się późno, dzieci zaczynają się denerwować, że Mikołaj o nich zapomniał. A trzeba jeszcze pamiętać o czasie na dojazd. Jeśli ktoś myśli, że w Wigilię nie ma korków, to się grubo myli.

Jak wyglądają takie wigilijne wizyty?

U mnie każda wizyta trwa około godziny. Przecież nie rozdajemy prezentów jedynie dzieciom, a gdy przy stole siedzi kilkanaście osób, to trochę się z tym schodzi. Najtrudniej przełamać pierwsze lody, szczególnie u dorosłych. By dostać prezent, każdy musi coś opowiedzieć, zaśpiewać kolędę itd. Oczywiście można także wynająć Mikołaja, który przyjedzie na chwilę i szybko rozrzuci dzieciakom prezenty, bez żadnych zabaw, ale czy warto za coś takiego płacić 250 złotych?

Ale wtedy Mikołaj może odwiedzić więcej rodzin. Nie trzy, ale dziesięć...

Dziesięć, piętnaście, nie ma problemu. Ale gdy ktoś to robi z zamiłowania, jak ja, to rodziny dostają prawdziwego, uśmiechniętego Mikołaja i prawdziwe rodzinne spotkanie, a nie kogoś w trampkach, kto przyjechał tramwajem i przeszkadza w wigilijnej wieczerzy telefonem, że trzeba go odebrać z przystanku tramwajowego... Mam klientów, do których jeżdżę od wielu lat. Dzieci, do których jeździłem na początku, niedługo będą już mieć własnych potomków, do których także, mam nadzieję, będę jeździł. Zaczynałem, gdy urodziła mi się córka. A ona ma już 24 lata...

Rz: Agencje zatrudnienia mają problem ze znalezieniem kandydatów do sezonowych prac przedświątecznych, np. do bycia Świętym Mikołajem. Główny wpływ na to ma spadek bezrobocia, ale może to jest po prostu zbyt ciężka praca?

Marek Madalski: Na pewno jest ciężka, z tym że mnie akurat sprawia ona wielką przyjemność, a to rekompensuje ten trud. Mikołaj musi być w formie: dźwigać worki z prezentami, a czasem nawet wdrapać się na balkon, jeśli takiej niespodzianki oczekują rodzice. Na co dzień prowadzę firmę przeprowadzkową, więc formę utrzymuję cały czas; mnie to nie przeraża. Za to rozdawanie prezentów pozwala mi naładować akumulatory na cały rok. Zaczynałem to robić dla pieniędzy, a teraz doklejam białą brodę już wyłącznie z czystej przyjemności.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację