Rz: Czy globalna gospodarka faktycznie powinna się obawiać skutków spowolnienia gospodarczego w Chinach?
Trzeba zacząć od tego, że ten temat w Europie czy USA jest stanowczo przerysowywany. W Chinach nie widać spowolnienia, klasa średnia wciąż się tam tworzy, przez co gospodarka ma ogromny potencjał. Oczywiście są sektory, w których widać, że wydatki publiczne zostały ograniczone. Ale mówimy o kilku branżach przemysłowych, powiązanych z wielkimi inwestycjami infrastrukturalnymi, jak drogi czy koleje, które w Chinach nie są już tak mocno promowane, jeśli chodzi o inwestycje publiczne.
Co roku spędza pan w Chinach przynajmniej kilka tygodni. Czy na miejscu nie widać spowolnienia w konsumpcji?
Z mojej perspektywy Chiny są jednym z kluczowych rynków wzrostowych, dlatego obowiązki służbowe faktycznie wymagają, abym bywał w tym kraju często. Nie mogę powiedzieć, żeby realnie widoczne były poważne powody do zmartwienia. Bo nawet jeśli realne tempo wzrostu PKB w tym kraju będzie wolniejsze niż oficjalne statystyki, to wciąż mówimy o imponującej dynamice rozwoju, o jakiej w zachodniej części świata można po prostu zapomnieć. Chiny wciąż są krajem, który błyskawicznie się rozwija.
Gdy Burberry podało, że sprzedaż marki w Chinach spadła, akcje straciły 10 proc.