Zmiana struktury polskiego rolnictwa to polityczna mission impossible

Gdy chce się łowić głosy wyborców na terenach wiejskich, zaproszenie rolników do transformacji, która dla wielu jawić się będzie jako podróż w nieznane, jest wielce ryzykowne.

Publikacja: 03.04.2024 17:06

Polscy rolnicy po raz pierwszy wzięli tak masowo udział w fali protestów, jaka ogarnęła całą Euopę

Polscy rolnicy po raz pierwszy wzięli tak masowo udział w fali protestów, jaka ogarnęła całą Euopę

Foto: Bloomberg

Protesty rolników przygasły na czas Świąt Wielkanocnych, ale nie mam złudzeń, wrócą. Stały się pierwszym, przy tym najmocniejszym elementem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. A głosowanie na europosłów dopiero w czerwcu. Dwa miesiące to mnóstwo czasu na kolejne przemarsze i blokady.

Jakie są prawdziwe powody protestów rolników?

Zapalnikiem protestów stał się w Polsce Europejski Zielony Ład i import towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. Ale to — jak wynika z debaty ekspertów Towarzystwa Ekonomistów Polskich z cyklu #GospodarkamaGłos2024 – zapalnik cokolwiek fałszywy. Zielony Ład jeszcze na dobrą sprawę nie został wdrożony, więc straszy głównie perspektywą nieznanego, zaś ukraińskie zboże płynie szeroką rzeką, ale głównie przez porty na Morzu Czarnym i co najwyżej w minimalnym stopniu przez Polskę.

Czytaj więcej

Zielony Ład i ukraińskie produkty rolne - co to oznacza dla polskiego rolnictwa?

Prawdziwą przyczyną protestów jest osłabienie opłacalności produkcji rolnej. Notowania zbóż na rynku międzynarodowym, które wystrzeliły po wybuchu wojny i zablokowaniu przez Rosję ukraińskiego eksportu przez porty Morza Czarnego, spadły po odblokowaniu owej trasy. W międzyczasie krzywa kosztów produkcji rolnej wystrzeliła – mocno ograniczając opłacalność gospodarstw rolnych w Polsce bazujących na produkcji zbóż. I właśnie z tego wynika frustracja rolników.

Czy można uniknąć spadku opłacalności działalności rolniczej?

Wymagać to będzie skupienia wysiłków finansowych na pomocy w modernizacji prawdziwych producentów rolnych, tych którzy już osiągają w wysokie nadwyżki i mają szansę konkurowania w przyszłości na europejskim wspólnym rynku, do którego wcześniej czy później dołączy niezwykle konkurencyjny sektor rolny z Ukrainy. Niestety, na ponad milion gospodarstw jest ich najwyżej 400 tys. producentów rolnych.

Sęk w tym, że zmiana struktury polskiego rolnictwa to prawdziwa mission impossible. Dzisiaj ubezpieczenie w KRUS (dotowanym w ponad 90 proc. przez państwo) utrwala przywiązanie do formalnego statusu rolnika, nawet jeśli faktycznie czerpie on dochody spoza gospodarstwa (na ogół karłowatego).

Na dodatek unijne dotacje, mające głównie postać dopłat bezpośrednich, a nie wsparcia dla inwestycji, zniechęcają do sprzedaży gruntów przez tych, którzy już ich nie uprawiają, bo np. mieszkają w mieście i odziedziczyli je po rodzicach. W efekcie prawdziwi producenci rolni, którzy chcą rozwijać gospodarstwa, skazani są na dzierżawę ziemi, często nieformalną, pozbawiającą ich korzyści z dopłat z UE.

Co ma wspólnego zmiana struktury polskiego rolnictwa z polską polityką

Piszę, że zmiana owego status quo to mission impossible, bo istnieją siły polityczne – i to po obu stronach obecnej barykady rządowo-opozycyjnej – które przez przynajmniej ostatnie dwie dekady starały się powstrzymywać zmiany strukturalne na wsi polskiej. Czy zmienią zdanie? Raczej nieprędko.

Gdy się bowiem chce łowić głosy wyborców na terenach wiejskich, zaproszenie rolników do transformacji, która dla wielu jawić się będzie jako podróż w nieznane, jest wielce ryzykowne. Strach przed nieznanym ma wielkie oczy, o czym przecież przekonali się promotorzy Zielonego Ładu na wsi, gremialnie przez polskich rolników odrzuconego.

Protesty rolników przygasły na czas Świąt Wielkanocnych, ale nie mam złudzeń, wrócą. Stały się pierwszym, przy tym najmocniejszym elementem kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. A głosowanie na europosłów dopiero w czerwcu. Dwa miesiące to mnóstwo czasu na kolejne przemarsze i blokady.

Jakie są prawdziwe powody protestów rolników?

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację