Rz: Rząd Beaty Szydło od początku deklaruje, że chce rozwijać innowacyjność gospodarki. Dlaczego?
Bez innowacji nie wyjdziemy z pułapki średniego rozwoju. Polską gospodarkę wciąż napędza paliwo niskiej ceny wynikającej z niskich kosztów pracy, jednak ta rezerwa wzrostu właśnie się wyczerpuje. Albo będziemy mieli nowe, ciekawe produkty, które swoją przewagę konkurencyjną będą budowały na jakości, nowatorskich rozwiązaniach, nowych procesach, albo – w najlepszym razie – zatrzymamy się w rozwoju w miejscu, w którym jesteśmy. Tyle że gospodarka nie zna słowa „zatrzymanie" – jest albo wzrost, albo spadek.
Chcemy rozwijać gospodarkę, dlatego stawiamy na innowacyjność. To żmudny proces wymagający kompetencji, cierpliwości, rozważnych, ale i ryzykownych działań oraz kapitału. Z pewnością nie będziemy w stanie sprawić, że w ciągu pół roku Polska gospodarka stanie się najbardziej innowacyjna. Możemy jednak stworzyć instrumenty, które pozwolą nam konkurować z najlepszymi w perspektywie pięciu lat.
Od dawna mówi się o konieczności rozwoju innowacji. Ale temat ten ciągle pozostaje w fazie zapowiedzi.
Istotnym ograniczeniem, choć wcale nie najważniejszym, jest brak kapitału. Na innowacje stać tych, którzy mają znaczące rezerwy i kompetencje w ocenie ryzyka. Charakterystyczną cechą tworzenia innowacji jest bowiem ryzyko biznesowe. Najciekawszy projekt, patent, może po prostu nie znaleźć zapotrzebowania na rynku. Każde ryzyko technologiczne jest kosztochłonne. Kolejną przeszkodę stanowi brak popytu wspieranego przez państwo. Nie zapominamy, że Dolinę Krzemową zbudowały zamówienia amerykańskiego Departamentu Obrony. Każdy prywatnie zainwestowany w innowacje izraelski szekel wsparł drugi z budżetu państwa. Niezwykle ekspansywne gospodarki skandynawskie także wsparły pieniądzem publicznym fundusze wysokiego ryzyka. Korzystając z tych doświadczeń, chcemy dziś przełamać polską niemoc innowacyjną. Ostatnia wreszcie blokada to brak koordynacji instrumentów służących polityce innowacyjnej.