Najnowszy „esej” prof. Andrzeja Wojtyny („Prezes kończy z niezależnością NBP”, Rzeczpospolita, 4.04.2023) jest utrzymany w dobrze już znanej konwencji. Na wstępie odwołuje się on do zagranicznej literatury „politologicznej”. Ma to ilustrować szerokość jego zainteresowań i intelektualną głębię jego przemyśleń. Oraz uzasadnić powody swojego zaangażowania w „chronienie niezależności banku centralnego”. Po czym przechodzi do rzeczy, tj. do recenzowania działalności profesora Glapińskiego. Zdaniem p. Wojtyny prezes kieruje się m.in. „populizmem” - a w istocie idzie mu głównie o „utrwalanie władzy PiS”. Po czym następują, w dużym wyborze, dalsze epitety i insynuacje, tudzież impresje ewidentnie nie na temat. W większości akapity te nie zasługują na żadną polemikę.
Należałoby chyba jednak odnieść się do zarzutu podstawowego („Prezes kończy z niezależnością NBP”). Otóż kluczowe decyzje odnoszące się do polityki NBP są – o ile mi wiadomo – podejmowane większością głosów przez dziesięcioosobową Radę Polityki Pieniężnej. W RPP prezes dysponuje tylko jednym głosem. W żaden sposób nie jest on sam w stanie cokolwiek uczynić z NBP bez przyzwolenia co najmniej czterech innych członków RPP. A już z pewnością nie ma on możliwości „skończyć” z niezależnością Banku.
W mojej ocenie autor – tak samo jak trójka „senackich” członków obecnej RPP – kontestuje decyzje i postawę CAŁEJ Rady (w tym prof. Glapińskiego) z powodów absolutnie pozamerytorycznych. Uważam, że są to powody czysto polityczne. Odnoszę wrażenie, że artykułowana przez nich krytyka polityki NBP ma na celu uderzać we „władzę PiS”. Taki sam zamysł dostrzegam w upartym domaganiu się radykalnej podwyżki stóp procentowych.
Intencje większości orędowników bardziej restrykcyjnej polityki pieniężnej (oraz fiskalnej) wydają się całkiem przejrzyste. Nie idzie im wcale o spowolnienie inflacji. Idzie o dołożenie do społecznych trosk wynikających z wysokiej inflacji (niezawinionej przez NBP) dodatkowych niedogodności: wepchnięcia masy gospodarstw zadłużonych w bankructwo i „zmajstrowanie” stagflacji, z rosnącym poziomem bezrobocia.
Jak słusznie zauważa p. Wojtyna „społeczeństwo polskie cechuje zaskakująco duża tolerancja na koszty inflacji…” Jest więc jasne, że sama tylko inflacja nie wzbudza jeszcze takich emocji społecznych, jakich życzyłaby sobie dzisiejsza opozycja polityczna. Inflacja niewystarczająco podkopuje „władzę PiS”? To może decyzjami NBP (i na rachunek PiS) zafundujemy opornemu społeczeństwu jeszcze coś extra!