Sierpniowe dane o bezrobociu, które okazało się nawet nieco niższe niż w lipcu, to dobra wiadomość dla pracowników i pozytywny sygnał dla polskiej gospodarki. Część ekspertów studzi jednak optymizm, zwracając uwagę na pogarszające się nastroje przedsiębiorców i konsumentów.
Ekonomiści przypominają, że rynek pracy reaguje z opóźnieniem na zmiany koniunktury. Właściciele firm nie spieszą się ze zwiększaniem zatrudnienia, gdy zamówień przybywa, ani nie zwalniają pracowników od razu, gdy sytuacja się pogarsza. Bo jedno i drugie oznacza dodatkowe koszty i kłopot. Przedsiębiorcy mogli się o tym przekonać w 2021 r., gdy po odwołaniu lockdownu w wielu branżach nastąpiło silne odbicie i gwałtowny wzrost zapotrzebowania na pracowników. Firmy, które wcześniej ograniczały zatrudnienie, płaciły potem słono za jego odbudowę. Tę lekcję z pandemii biznesmeni na pewno pamiętają.
Czytaj więcej
Bezrobocie w Polsce jest tak niskie, że o dalszy spadek będzie trudno. Ale i jego wzrost mimo spowolnienia gospodarczego też jest mało prawdopodobny.
Tym, co może zmusić do zwolnień, jest natomiast kryzys energetyczny i gwałtowne podwyżki cen energii, których część firm może po prostu nie wytrzymać. Już w tym roku przedsiębiorcy musieli uwzględnić w kosztach kilkukrotny wzrost cen gazu i prądu, a w 2023 r. stawki znów mają poszybować w górę. W portalach społecznościowych przybywa „pożegnań” barów, restauracji czy rodzinnych piekarni, które nie wytrzymują wzrostu kosztów. Ich właściciele kończą działalność i zwalniają pracowników. Podobnie jak w 2020 r., gdy lockdowny wypchnęły z rynku część hoteli i restauracji.
Tak też może być i teraz, gdyż rosnące koszty energii coraz trudniej jest przełożyć na ceny, zwłaszcza w usługach. Gwałtowny wzrost cen prądu i gazu może jeszcze w inny sposób wpłynąć na rynek pracy – wymuszając na firmach przestawienie się z energochłonnych maszyn na nowoczesny sprzęt. To dodatkowy bodziec do automatyzacji przedsiębiorstw, która często oznacza zmianę profilu pracowników. Według raportu Konfederacji Lewiatan polskie firmy, napotykając lukę w umiejętnościach pracowników, najczęściej szukają na rynku tych, którzy takie kompetencje posiadają. Wobec zmian demograficznych coraz trudniej będzie jednak stosować tę zasadę. Zamiast wymiany kadr trzeba się będzie nastawić na doszkalanie pracowników. Możliwe więc, że po przyspieszonej teraz transformacji energetycznej czeka nas nowa – szkoleniowa.