Na początku maja brytyjski think tank Capital Economics w swoim kilkustronicowym materiale napisał, że GUS najprawdopodobniej błędnie mierzy inflację, a aktualnie deflację, wskutek czego tempo wzrostu PKB jest zawyżone. Dzień później „Financial Times" przeprowadził wywiad z autorem tego materiału, który podtrzymał swoje przemyślenia. W tytule tego wywiadu zrezygnowano z trybu przypuszczającego, pisząc: „Podnoszone są wątpliwości wobec sukcesu Polski".
Równanie do sąsiadów to błąd
Capital Economics analizuje gospodarki wielu krajów i także przedstawia dla nich prognozy wzrostu gospodarczego. Przypadek tego ośrodka dobrze ilustruje tezę, że opieranie prognoz dla różnych krajów na jednolitej metodologii i prawdopodobnie podobnych modelach bez uwzględniania specyfiki krajów często prowadzi do niewłaściwych konkluzji, a nawet błędnych prognoz.
Otóż w kwietniu 2009 roku tygodnik „The Economist" przytoczył prognozę polskiego PKB przedstawioną przez Capital Economics (spadek PKB o 3 proc.). Okazała się ona najbardziej pesymistyczna, a jak pokazała przyszłość, najbardziej nietrafna ze wszystkich prognoz dostępnych w mediach. W tym czasie ośrodki krajowe uczestniczące w tzw. konsensusie londyńskim prognozowały wzrost PKB równy +0,6 proc., a ośrodki zagraniczne -0,3 proc. Prognoza rządowa wynosiła wówczas +1 proc.
Na początku 2010 roku GUS oszacował wzrost PKB w 2009 roku na 1,7 proc. W późniejszym okresie dokonał wynikającej ze zmian metodologicznych rewizji tego tempa wzrostu na 2,6 proc. W kolejnych latach prognozy Capital Economics dla polskiego PKB były nadal bardziej pesymistyczne od konsensusu kilkunastu ośrodków krajowych i zagranicznych, choć trzeba przyznać, że nie zawsze. Nadal jednak dawał się odczuć syndrom równania do sąsiadów. Nie można wykluczyć, że ekonomiści tego ośrodka, dociekając źródeł niedoszacowywania swoich prognoz PKB dla Polski, zwrócili uwagę na głębszą deflację w Polsce niż w Republice Czeskiej, na Węgrzech i na Słowacji w latach 2014–2015. Stosowanie zasady równania do sąsiadów bez uwzględnienia specyfiki krajowej prowadzi do wpadania w kolejne pułapki.
Pierwszą pułapką jest fakt, że tzw. deflatory PKB, czyli indeksy cen stosowane do przeliczeń na ceny stałe dla wyznaczania tempa wzrostu PKB w okresie panowania w Polsce deflacji, czyli w latach 2014 i 2015, były dodatnie, co dla PKB oznacza brak deflacji. Inaczej mówiąc, wzrost PKB w cenach bieżących był wyższy niż w cenach stałych. Deflacja dotyczyła zatem cen dóbr i usług konsumpcyjnych, a nie cen innych komponentów PKB uwzględnianych w szacunkach PKB.