PiS nie chciał słuchać ekonomistów, ekspertów podatkowych, przedsiębiorców i wbrew ich ostrzeżeniom wprowadził przygotowany na kolanie tzw. Polski Ład. Wywołał chaos na niesłychaną skalę. I jak widać, jedynym sposobem, by uniknąć kolejnych wpadek, okazało się mocne obniżenie stawki podatkowej. Najprostszy możliwy ruch, gdy chce się zmniejszać podatki. Tyle że można to było zrobić z początkiem roku, bez komplikowania rozliczeń.

Do tego nie rozwiązuje to wszystkich problemów związanych z Polskim Ładem. Ba, jeszcze ich dokłada. Bo nowa stawka ma obowiązywać od połowy roku. Czyli do połowy będzie stare 17 proc. A przecież jest też stara obietnica premiera, że jeśli ktoś w 2022 r. na Polskim Ładzie traci, to będzie się mógł rozliczyć na zasadach z 2021 r. Mało tego. Resort finansów przyznał, że mimo ogłoszonych właśnie zmian jeden na tysiąc podatników ciągle może być stratny, i zapewnił, że elektroniczny system rozliczeń automatycznie skoryguje mu PIT tak, żeby jednak nie tracił. Jednym zdaniem: nie ma dziś szans, by ktoś sam, na własną rękę poradził sobie z wypełnieniem PIT, by dowiedział się, ile podatku płaci i dlaczego.

Niższa stawka PIT to niejedyna nowa zmiana w podatkach. Ministerstwo Finansów wycofało się też z szalenie skomplikowanej, niezrozumiałej i nieefektywnej ulgi dla klasy średniej, którą na początku roku przygotowało w ramach łatania dziur w Polskim Ładzie. Rodzice, którzy samotnie wychowują dzieci, mają znów mieć prawo do wspólnego rozliczenia się z nimi. Częściowo będzie też przywrócona możliwość odliczania składki zdrowotnej. Zakaz odliczenia mocno uderzył zwłaszcza w mały biznes – zupełnie bezsensownie.

W sumie więc rząd robi solidne pół kroku wstecz. I dobrze. Szkoda, że nie więcej. Chaos i bałagan z nami zostają. Do tego destabilizacja dochodów państwa z podatku od dochodów osobistych. Co gorsza, ogłoszone właśnie zmiany dodatkowo uderzają w budżety samorządów, które mają udziały w dochodach państwa z PIT. Mniej wpływów państwa z tego podatku to automatycznie mniej pieniędzy w kasach samorządów na potrzeby mieszkańców. I o ile rząd sobie te zmiany może w różny sposób powetować, choćby poprzez wyższe wpływy z VAT, o tyle już samorządy takich możliwości nie mają. A mechanizmu zrekompensowania samorządom ubytków w ich budżetach oczywiście nie ma.

Czytaj więcej

Fatalny moment na obniżkę podatków. Zmiany mogą nakręcić inflację