Reklama

Anita Błaszczak: Kosztowna gra o głosy emerytów

Starzenie się społeczeństwa będzie z wyborów na wybory zwiększać siłę głosu osób będących już na emeryturze albo się do niej zbliżających. Wzrośnie więc pokusa, by zadbać o tę grupę wyborców. Nawet kosztem młodych.

Publikacja: 09.02.2022 21:00

Anita Błaszczak: Kosztowna gra o głosy emerytów

Foto: Adobe Stock

Na koniec minionego roku liczba emerytów sięgnęła 6,04 mln, a licząc wraz z rencistami, na garnuszku ZUS było wtedy 7,8 mln osób. To oznacza, że nawet niewielkie procentowo zmiany w wysokości świadczeń przekładają na miliardy złotych rocznie, które trzeba będzie wysupłać z i tak już mocno napiętego budżetu – często kosztem innych wydatków.

Jednocześnie te prawie 8 mln osób stanowi dużą (ponad jedna trzecia) grupę wyborców. W dodatku rosnącą – mamy przecież ok. 2,5 mln pracujących w wieku 55+, którzy w kolejnych latach będą przechodzić na emerytury. Partie mają się więc o kogo bić.

Biorąc pod uwagę te dane i obecne nastroje społeczne, możemy założyć, że rząd postawi na bardziej hojną rewaloryzację rent i emerytur niż wynikałoby to z ustawowych przeliczeń. Tym bardziej że już widać, jak do walki o atrakcyjną grupę starszych wyborców rusza opozycja, wspierana przez część ekspertów, którzy zapowiadają „ciężki rok" dla emerytów.

Opozycja ma tu zresztą ułatwione zadanie po zmianach wprowadzonych przez Polski Ład, na których większość emerytów wprawdzie zyskała, ale część jednak straciła. I to nie tylko ci z najwyższymi świadczeniami. Stracili również ubożsi, którzy dorabiają sobie do emerytury. Bo to, co zyskali na Polskim Ładzie, z nawiązką stracili na wyższej składce zdrowotnej od zarobków. W sumie, biorąc pod uwagę kalendarz wyborczy, można się spodziewać w tym roku nawet dwóch waloryzacji – kolejnej jesienią, po wygaśnięciu tarczy antyinflacyjnej.

Nie jest jednak wcale pewne, że taka dbałość o finanse emerytów zapewni ich poparcie, bo tu będzie się liczyć nie tylko własny portfel, ale także sytuacja – i opinie – dzieci i wnuków. Zwracał na to uwagę w niedawnym wywiadzie dla „Plusa Minusa" związany z obozem rządzącym politolog prof. Waldemar Paruch, który wiąże niewielkie poparcie dla Polskiego Ładu z taką właśnie „rodzinną" oceną zmian: nawet gdy starsze pokolenie zyskuje, to i tak może ocenić je źle, jeśli tracą na nich dzieci i wnuki.

Reklama
Reklama

Z taką sytuacją mamy zaś w czasach Covid-19 coraz częściej. To głównie młodzi ludzie tracili pracę po wybuchu pandemii, to w dzieci i wnuki uderzyło przejście na zdalną naukę. To w ludzi na dorobku szczególnie mocno bije wysoka inflacja. Szybki wzrost cen mieszkań w ostatnich dwóch latach pozbawił wielu z nich szans na własne lokum, a ci, którzy kupili je na kredyt, muszą teraz stawić czoła rosnącym ratom.

To dzieci i wnuki – bo niby kto inny? – będą w kolejnych latach ponosić koszt puchnących wydatków publicznych: rosnące przy starzejącym się społeczeństwie wydatki na służbę zdrowia i na emerytury. Cała nadzieja w tym, że nie osłabnie kapitał rodzinny Polaków i starsze pokolenia nadal będą chciały wspierać młodych. Bez tego kapitału będzie nam trudno o rozwój gospodarki, a nawet najwyższe emerytury pozostaną tylko na papierze.

Czytaj więcej

Siła nabywcza emerytur może spaść
Opinie Ekonomiczne
Hubert Janiszewski: Jak naprawić ustawę o kryptoaktywach
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Wróżenie z oparów ropy
Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama