Trzeba jednak pamiętać, że jest to rynek dojrzały, gdzie internauci mogą się pochwalić większą siłą nabywczą, a co za tym idzie, większą skłonnością do płacenia za unikalne treści. To, że sukces daje właśnie ich unikalność, widać wyraźnie po tym, że najskuteczniej użytkowników adblocków zniechęcają portale będące zwykle emanacją znanych tytułów prasowych. Marka i wiarygodność ma więc tu ogromne znaczenie.

Paradoksalne jest, że bronią w walce z blokowaniem reklam jest blokowanie internautów. Jeśli jednak na powodzenie w tej walce mogą liczyć ci, którzy mają unikalne treści, to czy nie lepiej po prostu sprzedawać te treści? Przy wyjątkowo niskich cenach tysiąca odsłon – liczonych w groszach – bardzo trudno doprowadzić do sytuacji, gdy zwrócą się koszty. Szanse na to mają co najwyżej duże portale horyzontalne, które mogą liczyć na efekt skali. A tych jest w Polsce raptem cztery.

Warto pamiętać, że internetowe media same sprowadziły na siebie plagę adblocków. Odpowiedzią na niską skuteczność klasycznej reklamy nie może być bowiem zwiększenie jej natężenia ani inwazyjności. Podstawową motywacją osób korzystających z adblocków jest przecież fakt, że reklama im przeszkadza. Tymczasem przybywa portali, które świecą reklamami jak choinki, wzbogacone jeszcze przez autoodtwarzające się nagrania wideo. A przecież w internecie dość łatwo znaleźć strony oferujące podobne treści i usługi jak ta przeładowana reklamami. Albo skorzystać z adblocka.

To, że skala ma w internecie znaczenie, widać po doskonałych wynikach takich gigantów jak Facebook i Google. Model biznesowy Google'a jest zresztą potwierdzeniem tego, co intuicyjnie wie każdy internauta. Prostota jest najlepsza. Bo cóż może być mniej inwazyjnego niż reklama kontekstowa?